Temat: Zaangazowanie w zwiazek - czy warto? i zazdrosc

Hej :) 

Dlugo mnie tu nie bylo...

Chcialam sie was poradzic w pewnej kwestii. 

Otoz spotykam sie z chlopakiem od konca Wrzesnia... znamy sie od okolo 4 miesiecy. Spodobalismy sie sobie od pierwszego spotkania... umowilismy sie na pare randek ale jakos wszystko szlo bardzo powoli. On jest niesmialy i bardzo przystojny, wysportowany, inteligentny itp. i z uwagi na to jest przyzwyczajony ze to dziewczyny o niego zabiegaja. 

Ja jednak mialam inne podejscie i szczerze mowiac w pewnym momencie w ogole stwierdzilam ze to jest spisane na straty i nie wykazywalam wielkiego zainteresowania. Jednak on jakos ciagle sie odzywal... wiec w Grudniu bylismy na jednej czy dwoch randkach znowu (po paru tgodniach nie widzenia sie z uwagi na podroze obojga z nas) i ku mojemu zaskoczeniu bylo bardzo fajnie. 

Grudzien byl tez momentem w ktorym doszlo do seksu (po okolo 2,5 miesieca.. wiec nie spieszylismy sie raczej). Od tego momentu wydaje mi sie ze on zaczal sie zachowywac jakbysmy bylo w zwiazku, ale nie mielismy nigdy oficjalnej rozmowy na ten temat.

Kiedy powiedzialam ze moze wyprowadze sie do Hong Kongu, nagle zaczal byc bardziej otwarty i zaangazowany... zmienilo sie jego nastawienie i ja tez zaczelam jakby bardziej sie "wkrecac" w ten zwiazek. On z uwagi na prace moze opuscic miasto w ktorym mieszkamy ale powiedzial ze chcialby abym pojechala z nim (tylko ze to by bylo w Kalifornii a jak wiadomo, konkurencja na rynku pracy i wiza na prace nie jest latwa sprawa...) 

Nie wiem co mam o tym myslec... jestem nadal nieufna i nie wiem czy powinnam sie "pakowac" w ten zwiazek i angazowac. On chce zebysmy pojechali razem na wakacje, chce spedzac ze mna czas ale ja sobie tez zdaje sprawe z tego ze on tutaj nie ma rodziny i wielu przyjaciol (oboje mieszkamy w Danii, on jest Francuzem), wiec wiadomo ze przyjemniej jest kogos miec. 

Ja czuje ze jestem coraz bardziej w to zaangazowana. Na przyklad jestem mega zazdrosna o dziewczyne jego wspollokatora, bo zawsze on o niej wspomina ze jest taka inteligenta i mila i na jego profily na fb ona jest w pierwszej trojce znajomych (na profilu jest chyba 9 znajomych wyswietlonych) i u nieij na profilu on jest na pierwszym miejscu (wtf). Wiem ze to dziecinne i glupie ze w ogole biore to pod uwage ale stalam sie zaborcza i zazdrosna jak nigdy wczesniej i boje sie ze za bardzo sie w to zaangazuje emocjonalnie i pozniej bede zalowac....

Jak wy oceniacie te sytuacje i co byscie zrobily na moim miejscu?

Sorry za dlugi post :P

Mam wrażenie, że w ogóle się nie znacie, tylko te kilka randek. Seks zbliża, więc prędzej czy później zrobił się z tego "związek", aczkolwiek nie przemeblowywałabym życia pod kogoś, co do którego nie jestem w stanie określić swoich uczuć, przeczuć, nadziei. Bo chyba się jeszcze nie zakochalas? Sama musisz obserwowac, jak to sie rozwija, czy widziesz jego zaangażowanie czy jednak daje inne sygnały. Przeciez decyzji o wyjezdzie "na stałe" nie podejmuje sie pod wpływem chwili. 

Pasek wagi

NIe no w zasadzie odkad zaczelo to byc bardziej powazne spotykamy sie kilka razy w tygodniu, spedzamy razem weekendy itp. Tak jak mowie, nigdy nie mielismy powaznej rozmowy na temat "ok. to  teraz jestesmy razem" ale on nazywa mnie swoja dziewczyna od jakiegos czasu i vice versa. Ogolnie mi sie wydaje ze on zaczal to brac bardziej powaznie od chwili seksu (zreszta sam mi to powiedzial, bo on nie byl pewny co do moich uczuc a wiedzial ze jestem osoba ktora nie idzie do lozka z przypadkowa osoba, wiec doeszedl do wniosku ze cos tam musze do niego czuc w takim razie ;)

Jednak boje sie zaangazowac (chyba naczytalam sie za duzo ksiazek typu "dlaczego mezczyzni kochaja zolzy") i obawiam sie ze w chwili kiedy ja sie zaangazuje i otworze, on nagle zniknie :p Nie wiem czy to racjonalne obawy czy nie... no i czuje ze coraz bardziej mi na nim zalezy i mnie to przeraza w pewien sposob...

ah poza tym kwestia przeprowadzki to inna historia.. to by mialo miejsce w przeciagu kilku miesiecy. Kalifornia byla zawsze moim marzeniem i on o tym dobrze wie. Ogolnie nasza pierwsza rozmowa zaczela sie od tego, ze ktos mnie zapytal o ulubione miejsce w ktorym bylam i ja powiedzialam ze to San Diego a on sie spojrzal na mnie i powiedzial: to tez moje ulubione miejsce, mieszkalem tam i studiowalem przez pol roku :) 

Jest taka zasada, że przyszłość w związku planuje się w przód na połowę długości trwania związku. Znacie się 4 miesiące - planujesz na 2 do przodu. Przeprowadzka za kimś na drugi koniec świata to bardzo poważna decyzja - raczej się nie mieści 2 miesięcznym planowaniu. Szczególnie, że jak sama napisałaś, jesteście w sytuacji, która trochę stymuluje do zacieśniania więzów, bo nie macie za wiele znajomych. Jeśli facet ma się zwinąć bo się "otworzyłaś" to nie jest wart zachodu.

Oj tam, mi to wygląda na wspaniałą historię miłosną. Spokojnie, każdy ma takie obawy na początku, ja Ci radzę - idź na całość, bo lepiej żałować, że się coś rozwaliło, ale było, niż, że się nie dopuściło, żeby się zaczęło!

Z takim podejściem to z każdym będziesz miała wątpliwości. Powinnaś pokazywać, że jestes pewna siebie, znasz swą wartosć a nie pokazywać , ze on ma rację, że ta dziewczyna jest taka cudowna (zazdrość). Ty możesz być jeszcze lepsza.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.