Temat: Problem z facetem - nieogarem

Cześć dziewczyny. Mam problem z facetem. Jesteśmy razem od 6 lat, mieszkamy razem 3 lata. Chłopak jest miły, mądry, kochany i generalnie ma większość cech dobrego partnera. Niestety jest jedna rzecz która strasznie mnie denerwuje, a mianowicie jego "ogar życiowy". Ja zajmuję się w domu sprzątaniem, gotowaniem, opłacaniem rachunków, naprawami, no dosłownie wszystkim. On owszem, jak mu się powie "zrób to", to zrobi, ale sam z siebie nie zrobi nic. Jeszcze rozumiem gotowanie czy sprzątanie - chyba większość facetów choćby miała za przeproszeniem nasrane na środku pokoju i tak będzie uważała, że jest całkiem czysto. Ale mój nie zauważa nawet takich "drobnostek" jak drzwiczki które wypadły z zawiasów czy zupełnie zapchany zlew, nie wie ile płacimy za mieszkanie czy Internet i chyba jeszcze nigdy nie wpadł na to, że czas na opłacenie rachunków. Potrafi zapytać jaki mamy numer mieszkania czy kod pocztowy. Przeprowadzam z nim chyba co tydzień rozmowę pt. "najwyższy czas się ogarnąć", niestety z żadnym skutkiem. Nie wiem już co z tym zrobić, jak będziemy mieli dzieci będę go musiała pewnie wysyłać do przedszkola ze zdjęciem dziecka, bo nie będzie w stanie ogarnąć, które to nasze. Czy któraś z was miała może podobny problem i znalazła jakieś rozwiązanie "jak wychować faceta"?:D Z góry dzięki za wszystkie pomysły.

Pasek wagi

Ja bym takiego nie chciała 

Szczerze czytając pierwszego posta zastanawiałam sie czy nie jestes z moim ex...serio facet nie ogarnial...wypadek samochodowy...nie wie jak to sie stalo...zapomnial psa spod sklepu - dobrze ze pies nie był na smyczy...eh nie wytrzymałam nerwowo po 10 latach oganiania stwierdziłam ze dłużej nie wytrzymam albo ja albo on i juz na stówe wiedziałam ze nie moge miec z nim dzieci,,,a jak je zostawi pod sklepem...pół roku po rozstaniu szukałam go po szpitalach bo nie przyszedł do pracy 2 dzień i zadzwonili do mnie...okazło sie ze chciał sie zabic...trauma...do tej pory podejrzewam ze miał "pomroczność jasną"  dlatego nie ogarnial...on nie chciał sie przyznac co wyszło po terapii...nie mamy kontaktu ale jesli moge Ci cos doradzic...to szkoda życia i nerwów tylko sie naszarpiesz...pozdrawiam :)

hahaha, mój był/jest podobny.. ale parę razy 'wypięłam się tyłkiem' i zaczął sobie powoli radzić sam.. i powiem Ci, że idzie mu coraz lepiej.. :D

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.