Temat: Przyjaźń-damsko męska, a związek

Pomijając odpowiedzi: przyjaźń damsko-męska nie istnieje :)

Co uważacie za granicę spotkań na stopie koleżeńskiej z osobą przeciwnej płci kiedy jest się w związku? 
Kawę? Piwo? Kino? Jakaś impreza służbowa jako osoba towarzysząca? Herbata/kawa w domu?

Ostatnio na babskim spotkaniu dziewczyny nie mogły wyjść z podziwu, że mój facet mi "pozwala" na takie rzeczy ;) Wręcz czasem mnie namawia - idź, sama też nie chciałabyś nie mieć z kim pójść, od tego ma się znajomych. 

A potem zaczęłam się zastanawiać na ile ja bym się zgodziła ;) W życiu nie miałam problemu żeby wyszedł gdzieś z kumpelą, którą zna od lat. Miałabym problem jakby miał zamiar tak wychodzić z jakimiś dziewczynami poznanymi niedawno, których bym nie znała. Choć gdyby powiedział bez kręcenia to bym zaufała zapewne ;) 
No ale dokładnie taką samą granicę stawiam sobie :) 

Pasek wagi

pasteloza napisał(a):

W życiu nie miałam problemu żeby wyszedł gdzieś z kumpelą, którą zna od lat. Miałabym problem jakby miał zamiar tak wychodzić z jakimiś dziewczynami poznanymi niedawno, których bym nie znała. Choć gdyby powiedział bez kręcenia to bym zaufała zapewne ;) No ale dokładnie taką samą granicę stawiam sobie :) 

myślę,że mam dokładnie tak samo :) 

mam tak samo, jak Ty.. <nuci> :D

Pasek wagi

niestety każdą nowopoznaną koleżankę traktuje jak potencjalnego 'wroga' i im nie ufam. A sama się dziwie na jak dużo 'pozwala' mi mój partner. Przyjaźnie się z dwoma (nieznającymi się) chłopakami, wychodzę na piwo, do kina, czasami wpadają do mnie, gdyby mój partner miał takie znajome to gotowałoby się we mnie. 

Nawet nie zdajesz sobie sprawy jaka to jest cienka granica. Ile takich sytuacji przerabiałam to sam nie pamiętam zawsze kończyło się tak samo. Ci moi "niby" przyjaciele mieli na mnie chrapkę.  Spotkać się można raz na jakiś czas od wielkiego dzwonu nie koniecznie sam na sam.

ostatniepodejscie napisał(a):

Nawet nie zdajesz sobie sprawy jaka to jest cienka granica. Ile takich sytuacji przerabiałam to sam nie pamiętam zawsze kończyło się tak samo. Ci moi "niby" przyjaciele mieli na mnie chrapkę.  Spotkać się można raz na jakiś czas od wielkiego dzwonu nie koniecznie sam na sam.

mam wrażenie, że to odpowiedź do mojego postu. Oni są dla mnie aseksualni i ja dla nich też, wiemy o tym. 8 lat i 4 lata znajomości i nigdy nie było sytuacji dwuznacznych. Więc czy wierzę w przyjaźń damsko-męską - tak. Dodam, że jestem ze swoim partnerem również kilka lat.
Ale i tak dalej podkreślam, 'przyjaciółek' mojego faceta nie akceptuje, zbyt zazdrosna jestem.

nie akceptuję "koleżanek" mojego faceta i nigdy nie zaakceptuję

ostatniepodejscie napisał(a):

Nawet nie zdajesz sobie sprawy jaka to jest cienka granica. Ile takich sytuacji przerabiałam to sam nie pamiętam zawsze kończyło się tak samo. Ci moi "niby" przyjaciele mieli na mnie chrapkę.  Spotkać się można raz na jakiś czas od wielkiego dzwonu nie koniecznie sam na sam.

Wiesz ja nie mówię o wbijaniu na kawkę do chłopaka, którego się zna miesiąc ;) Ale mam takiego kolegę, znamy się jakoś 10 lat i traktujemy się bardziej jak rodzeństwo ;) I on miał dziewczyny w tym czasie i ja jestem teraz w długim związku ;) 

Tak samo mam świetnego kumpla z liceum, ale mieszka w innym mieście. Jak jestem u rodziców to też się zawsze widujemy a nie zawsze mój facet jedzie ze mną ;)

Tym bardziej, że ja raczej łatwiej nawiązuję znajomości z mężczyznami, kobiety często mnie denerwują i mam tylko 2 dobre koleżanki :) Więc musiałabym w sumie zostać odludkiem żeby nie spotykać się z innymi facetami :D

Zresztą temat służyć miał raczej wypowiedzeniu się jak jest u Was a nie generalizowaniu i przekonywaniu się nawzajem ;) Bo przecież najważniejsze żeby chłop z babą w związku się dogadywali, wzajemnie szanowali swoje granice ;)
Bo przez generalizację zaraz nam się tu kłótnia zrobi ;)

Pasek wagi

moj nei ma kolezanek ;D to znaczy ma, ale one sa żonami jego kolegów ;D więc wypady, sam na sam, odpadają. na kawe to ok, ale do kina czy jako osoba towarzysząca na jakiejś imprezie - no way. wiem, że on tez miałby sporo przeciwko, gdybym ja chciała tak latać z kolegami. a nie chciałabym, bo od takich rzeczy mam męża :) dobrze nam się żyje, tak jak jest. KAZDY moj przyjaciel, predzej czy pozniej, chcial czegos więcej ode mnie,. po co kusić los... kiedyś poszłam z kolegą ( byłam singielką ) na wesele, bo nie miał z kim iść - w pewnym momencie powiedział, że liczył, że swój pierwszy raz będzie miał właśnie ze mną i że to będzie dziś...o panie, jak spieprzałam z tej imprezy ;D 

Pasek wagi

Ja spotykam się z dwoma przyjaciółmi ze studiów,kawa,kino,bilard,spacer żeby się wygadać,czasem koncert bo mój mąż nie przepada itd.Granice każdy ustala sam aby nie ranić swojego partnera.A mój mąż spotyka się z sąsiadką z którą się można powiedzieć wychowywał i ja też nie widzę w tym problemu.Czasem znajome z pracy zapraszają go na jakąś szybką kawę po pracy i to też przyjmuję ok bo przecież nic w tym złego nie ma.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.