- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
6 grudnia 2014, 17:01
wychodzi gruba, zrzędliwa żona, która tylko czeka, aż powiesz "tak".
Myślicie, że coś w tym jest? U znajomych obserwuję właśnie taki trend. Kilka par jest po slubie rok, dwa temu. Żonka się roztyje (nie, że przez ciążę, po prostu), i zmienia z pięknej, sympatycznej dziewczyny w babę nie do zniesienia, zrzędliwą do granic możliwości.
Ja sama jestem w długim związku, mieszkamy razem, ślub za półtora roku. Nie sądzę aby po ślubie u nas aż tak się pozmieniało.
Co o tym myślicie? Zapraszam do dyskusji.
7 grudnia 2014, 12:04
ojjj
Edytowany przez Hexanka 7 grudnia 2014, 12:07
7 grudnia 2014, 12:11
Ja jestem matka syna i boje sie ,że ożeni sie że słodka zgrabnotką a potem z niej sie zrobi gruba jędza, albo chuda ,która będzie miała efekty jojo i tak będzie latała jej waga 20 kg w tą 20 w tamtą.
no wiesz istnieje takie powiedzenie " mierze ciebie miara siebie...." rozumiem ze twoja puszystosc poprostu jest .... moze nalezalo by obawe o przyszła synowa zamienic w pyt czy wychowalam syna na DOJRZALEGO ODPOWIEDZIALNEGO MĘŻCZYZNE ?!? bo ta jedzowatosc zon z czegos sie jednak bierze...bycie matka syna a potem tesciowa to naprawde spore wyzwanie i trzeba mimo wszystko zachowac OBIEKTYWIZM a nie tylko milosc do dziecka...pozdrawiam sedecznie i 3mam kciuki zeby twoja przyszla synowa byla jak modelka i wogole zebys byla dla niej przyjaciolka i to 2matka...
7 grudnia 2014, 12:13
a ja jestem przykładem, że po 8 latach związku, 2 lata po ślubie, 4 lata wspólnego mieszkania razem można zmienić się (przynajmniej wizualnie) na plus. Kiedy się poznaliśmy byłam dziewczyną z nadwagą od dziecka(miałam za sobą jeden epizod niezdrowego odchudzania się ale nie nauczyłam się wtedy jeszcze, że nawyki żywieniowe trzeba zmienić na stałe). Potem w okresie narzeczeństwa dogadzaliśmy sobie kulinarnie a apogeum swojego przytycia osiągnęłam rok po wspólnym zamieszkaniu. Postanowiłam schudnąć- najpierw do ślubu i zaczęłam dość niezdrowo od głodówek ale potem trochę się dowiedziałam, zmieniłam myślenie i tak wkręciłam się w temat zdrowego odżywiania które przyniosło mi poprawę samopoczucia a później jeszcze dobranej odpowiednio do wagi i zdrowia aktywności fizycznej, że po zrzuceniu 30kg poczułam się jak miss świata. Mąż też się musiał przyzwyczaić, że sporo wzrosła częstotliwość mojego bywania obiektem zainteresowania innych, chociaż on oczywiście od zawsze twierdzi że jestem dla niego naj. Akceptuje siebie, jestem uśmiechnięta i już nie taka zamknięta w sobie jak kiedyś w stosunku do ludzi (chociaż nadal nieśmiała). Co do charakteru to dziewczyny wyżej mają rację- jak się kogoś zna dłużej niż rok i się trochę razem przeżyje, przejdzie i pomieszka to nie ma mowy by po ślubie było totalne rozczarowanie wadami. Ludzie którzy przeżywają rozczarowania i zwalają na ślub są najczęściej tymi którzy mieli jakieś tam swoje wyobrażenia w głowie i widocznie zbyt mało świadomie skoczyli na głęboką wodę. Zgodzę się z tym, że często żona wygląda tak jak dba i jakie warunki daje jej mąż (i na odwrót- mąż jest wtedy dobrym mężem jak żona zadba o jego potrzeby). A wiadomo też, że każdy ma różne priorytety w życiu i nie dla każdego wygląd jest na pierwszym planie, poza tym nikt z nas nie jest ideałem, są chwile kiedy mamy kryzysy w związkach albo dbanie o siebie z jakichś względów (np.choroby) schodzi na dalszy plan.
Co do tego co piszesz to też zauważyłam po kilku koleżankach, że przeszły metamorfozę w odwrotnym niż ja kierunku. Z super lasek w wieku nastu lat zmieniły się w mamusie z nadprogramowymi- ale to ich życie i nie roztrząsam bo różne mogą być tego przyczyny i nie zawsze jest to tylko lenistwo. Wiem tylko, że wiele z tych dziewczyn kiedy było piękne i szczupłe bez problemu jadło więcej fast-foodów i innego niezdrowego jedzenia niż było w mojej diecie (która też idealna nie była i stąd moja nadwaga). Ona jadły pączki, zapijały colą i poprawiały na obiad kebabem ale widocznie miały dobry metabolizm bo część z nich uprawiała sporo sportu. Ja jadłam rzadko max 3 posiłki a najbardziej obfite miałam obiado-kolacje, mało ruchu (ograniczenia zdrowotne) i tyłam. Jeśli ich metabolizm wyhamował, nie ćwiczą już na w-f a nie zmieniły nawyków to logiczne, że i u nich tycie musiało nastąpić.
Edytowany przez caiyah 7 grudnia 2014, 12:16
7 grudnia 2014, 13:22
trafiłaś w sedno. Jeśli facet chce mieć piękną, zgrabną i zadowoloną żonę to musi się starać. Sama znam kilka takich przypadków gdzie zarówno faceci jak i kobiety wychodzą z założenia, że jak zaobrączkowani to nie muszą się starać bo on/ona nie odejdzie.To wg mnie odpowiedz na to pytanie:))
nie zgadzam się, facet może być kochający a żona i tak się obżera, nie dba o siebie, bo ma męża, który "ją kocha taką jaka jest" :)
7 grudnia 2014, 13:38
Rany... Zaobserwowałam taki trend, zapytałam a tu już wojna w komentarzach. Bo przesadzam, bo wina faceta bo coś tam bo srośtam... Chyba tylko ar1es1 załapała o co mi chodzi.Wróciłam na ten portal po roku nieobecności ale nic się nie zmieniło widzę. Dalej zero dystansu do siebie i luźnej, rzeczowej dyskusji bez spin.
haha rozsmieszylas mnie, chyba po prostu nie rozumiesz co dziewczyny piszą. To, że zona sie zmienia wynika tez z tego co sie dzieje z jej mezem, trudno wiec mowic o jednym zupelnie pomijajac drugie. Nie ma tu zadnych wojen w komentarzach. A malzonkowie maja na siebie wplyw, ty nie potrafisz prowadzic dyskusji i w ogole nie masz pojecia o pdostawowych powiazaniach, które wystepuja w zwiazkach.
7 grudnia 2014, 14:48
haha rozsmieszylas mnie, chyba po prostu nie rozumiesz co dziewczyny piszą. To, że zona sie zmienia wynika tez z tego co sie dzieje z jej mezem, trudno wiec mowic o jednym zupelnie pomijajac drugie. Nie ma tu zadnych wojen w komentarzach. A malzonkowie maja na siebie wplyw, ty nie potrafisz prowadzic dyskusji i w ogole nie masz pojecia o pdostawowych powiazaniach, które wystepuja w zwiazkach.Rany... Zaobserwowałam taki trend, zapytałam a tu już wojna w komentarzach. Bo przesadzam, bo wina faceta bo coś tam bo srośtam... Chyba tylko ar1es1 załapała o co mi chodzi.Wróciłam na ten portal po roku nieobecności ale nic się nie zmieniło widzę. Dalej zero dystansu do siebie i luźnej, rzeczowej dyskusji bez spin.
Sama jestem w długim związku, mieszkamy razem, ślub za półtora roku. Uwierz mi wiem jakie są powiązania w związku. Chodziło mi o to, o czym pisze część dziewczyn. Facet się nie zmienia a zmienia się właśnie ONA - ŻONA. To jest dla mnie niezrozumiałe właśnie.
Ale zamiast powiedzieć o co chodzi lepiej wyśmiać i stwierdzić: TY NIE MASZ POJĘCIA o tym czy o tamtym, w sytuacji, gdy tak na prawdę nic o mnie nie wiesz...
Edytowany przez b003b264b61f99772f938f344d3954d1 7 grudnia 2014, 14:49
7 grudnia 2014, 17:16
Wiesz dodam od siebie, że mężczyźnie inaczej przychodzi tycie niż kobiecie. Kobieta na ogół jeśli nie jest aktywna szybciej obrasta tłuszczykiem a także ze względu na hormony trudniej nam go gubić czy np.wyrobić sobie sześciopak (co nie jest niemożliwe, wymaga od nas tylko więcej pracy). Dużo mężczyzn tego nie rozumie bo przy ich spalaniu kalorii wystarczy odrobina ruchu by z łatwością zrzucić np pięć kilo (wiem bo mam porównanie z mężem i mężczyznami w rodzinie). Mężczyźni na ogół robią więcej rzeczy fizycznych i wymagających siły i póki są młodzi ich sylwetki nie będą zmieniać się tak jak kobiet. Dlatego trochę nie rozumiem, czemu czepiasz się przytytych i zrzędliwych żon, bo dla mnie ta zrzędliwość nie bierze się z powietrza tylko z tego jak są prawdopodobnie traktowane przez swoich mężów którzy może czasem nawet nie są świadomi, że potrzeby kobiet mogą się ciut różnić od ich potrzeb (a czas na naukę tego był przed ślubem). Ludzie którzy dbają o siebie nawzajem po ślubie (a nie tylko o siebie i swoje ja i wygodę) rzadko kiedy są rozczarowani małżeństwem.Dla mnie to co piszesz jest typowym przejawem braku solidarności kobiecej (co już mnie w sumie nie dziwi w tym życiu).
Edytowany przez caiyah 7 grudnia 2014, 17:18
7 grudnia 2014, 17:51
Solidarność kobieca? Sorki ale w czasach, gdy większość kobiet jest wojującymi feminazistkami (nie mylić z feministkami) mam coraz większe wątpliwości i solidaryzuję się raczej z facetami. Możecie mnie zbluzgać, opluć czy co tam sobie chcecie. Faceci myślą logicznie, podają sensowne argumenty, nie strzelają fochów i domyślaj się człowieku o co chodzi. Mówią jasno i wyraźnie co jest nie tak. Pracuję z facetami obecnie i jest o niebo lepiej, niż gdy miałam w pracy styczność z samymi babami.
7 grudnia 2014, 19:35
Myślę, że problemy z nagłymi zmianami częściej dotyczą związków, które przed ślubem trwały krócej, a sam ślub był dla nich wielkim wydarzeniem.
Solidarność kobieca? Sorki ale w czasach, gdy większość kobiet jest wojującymi feminazistkami (nie mylić z feministkami) mam coraz większe wątpliwości i solidaryzuję się raczej z facetami. Możecie mnie zbluzgać, opluć czy co tam sobie chcecie. Faceci myślą logicznie, podają sensowne argumenty, nie strzelają fochów i domyślaj się człowieku o co chodzi. Mówią jasno i wyraźnie co jest nie tak. Pracuję z facetami obecnie i jest o niebo lepiej, niż gdy miałam w pracy styczność z samymi babami.
8 grudnia 2014, 07:54
priorytety kobiece zmieniaja sie z wiekiem i iloscia spraw do ogarniecia, a takze swiadomoscia, slub moze byc tu albo okolicznoscia powodujaca taki stan rzeczy, albo zupelnie obojetna...
kazda "dziewczyna", mlodsza/bezdzietna/majaca tak naprawde tylko siebie do ogarniecia ma zwyczajnie wiecej czasu, ktory poswieca tylko sobie... po slubie zazwyczaj dochodzi wiecej spraw ktore sie ma na glowie i takie pierdoly jak wyglad traca priorytet, natura tez nie pomaga, mlodosc broni sie sama... frustracja i idaca za tym zrzedliwosc to kolejny stopien tej samej piramidy...
tu nie chodzi o to, ze np. bezrobotna zona ma wiecej spraw ja pochlaniajacych niz studentka dwoch kierunkow, bo to nieprawda... tylko chodzi o ilosc spraw zwiazanych bezposrednio ze soba, studiuje sie dla siebie, dba sie o wyglad dla siebie, planuje sie kariere dla siebie... dom prowadzi sie dla wszystkich domownikow i to juz niejest takie motywujace do dzialania... druga rzecz, ze zaniedbac (fizycznie, intelektualnie, duchowo) moze zdarzyc sie kazdemu, tyle ze osoba skupiona na sobie zauwazy to szybciej niz taka, ktora poswieca sie wiecej zaangazowania sprawom wspolnym (swoim/meza/dzieci i reszty rodziny)
....chyba, ze zachowa sie zdrowa doze egoizmu i pogodzi z tym, ze nie wszystko da sie upilnowac idealnie, a wystarczy srednio...