- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
17 listopada 2014, 20:46
Wiem, że na vitalii jest trochę dorosłych dzieci alkoholików, w tym i ja. Ostatnio mam problem z tatą.
Pokrótce sytuacja wygląda tak. Tata przeszedł już raz delirium tremens, padaczkę alkoholową, trafił w ciężkim stanie do szpitala. To wszystko stało się na wakacjach, na których był tylko ze mną i z siostrą (nie są z mamą już od wielu lat). Lekarze powiedzieli, że jeśli jeszcze raz się to powtórzy to najprawdopodobniej umrze, albo zostanie warzywem. Po tym przestał pić na 3 lata, niestety oczywiście ostatnio to wróciło. Zauważyłam, że i u niego, i u rodziny z tamtej strony występuje coś jakby usprawiedliwianie się. Przedwczoraj dowiedziałam się, że to był tylko udar słoneczny, co jest oczywiście bzdurą. Myslałam, że najbardziej racjonalnie myślącą osobą jest ciocia, siostra taty, niestety i na niej się zawiodłam. Na ostatnim rodzinnym obiedzie przyniosła 2 butelki wina i sama ojcu polewała. Pominę już fakt, że namawiali też mnie i siostrę, mimo że byłysmy kierowcami, a gdy powiedziałam, że nie chce alkoholu przy tym stole to wszyscy się obruszyli. Nigdy nie zrozumiem tej rodziny.
Po części po tym wszystkim zadziałała u mnie desensybilizacja. Wyszłam z założenia, że jak sa na tyle nierozsądni niech robią co chcą, ale ja nie chcę w tym uczestniczyć. To ciało ojca, jeśli wypiera rzeczywistość i nic nie działa to nic tu po mnie, świata nie zbawię. Może jest w tym trochę tchórzostwo z mojej strony, ale już raz źle to zniosłam, miałam ataki paniki, potrzebna mi była terapia. Teraz mam dylemat jeśli chodzi o nadchodzącą wigilię. Czy jak postawię ultimatum, ze jeśli na kolacji pojawi się alkohol to ja wyjdę, to nie będzie to przesadą? Nie mam siły o tym rozmawiać z tatą, wiele razy już to robiłam, ale spływa jak po kaczce. Wigilia zawsze się odbywa u wyżej wspomnianej cioci, myslałam, żeby do niej zadzwonić i powiedzieć, że po części się na niej zawiodłam i w święta będę ja, albo alkohol. Myślicie, że to dobry pomysł? Może ktoś był w podobnej sytuacji i powie jak sobie poradził?
Edytowany przez c96938a5d20d709c8315a86845e9d6db 17 listopada 2014, 20:49
18 listopada 2014, 16:44
Współczuję Ci. W mojej rodzinie DDA jest mój ojciec i jego siostra. Znam ich oboje od podszewki, razem z różnym "fiksum-dyrdum", jakie niosą ze sobą przez życie, a największym z tego wszystkiego jest mania sprawowania kontroli nad całym otoczeniem. Myślę, że wigilijne ultimatum jest dobrym pomysłem, ale ciężko przewidzieć, czy to coś da. Bardzo bym chciała, żeby w razie niepowodzenia nie przybijało Cię poczucie klęski i żebyś nie wyrzucała sobie potem, że mogłaś zrobić coś więcej, bo to jest kolejny problem DDA-myślą, że zbawienie świata jest ich obowiązkiem. Trzymam za Ciebie kciuki.
18 listopada 2014, 20:24
Stawiaj śmiało ultimatimatum! Mądry człowiek wybierze dobro....
18 listopada 2014, 20:43
Ja bym nie stawiała ultimatum, to jest choroba Twojego ojca, jego życie, życie pozostałych członków współuzależnionych, nie możesz brać odpowiedzialności za to czy ktoś się upije czy nie. Nie chcesz widzieć pijanego ojca nie idź na wigilie. Może masz z kim innym spędzić święta?
Dodam, że sama jestem dda (po terapii) i świadomie zerwałam kontakt z ojcem, uważam, że jesli on sam nie chce sobie pomóc to nic nie pomoże, jak się zwróci o pomoc pomoge, ale nie biorę odpowiedzialności za jego picie.
18 listopada 2014, 20:48
Mój ojciec nie pije kilka lat i generalnie wszyscy zachowujemy się tak, jakby problemu nigdy nie było. Po prostu wyrzuciliśmy to z głowy, "zapomnieliśmy", wyparliśmy to. Z jednej strony mi z tym dobrze, z drugiej strony wiem, że nigdy nie będę już taka, jak kiedyś. Straciłam tyle nerwów i tyle radości z życia, że to, co mam teraz, mimo, że jest dla mnie swego rodzaju błogosławieństwem (cudowny mąż, spokojne, dobre życie) i tak nie pozwala mi się cieszyć w 100%. Ogólnie nie wierzę w siebie, szybko się poddaję, ciągle mam poczucie beznadziejności, mimo że na kilku polach całkiem nieźle mi szło. Boję się angażować w trudne projekty, bo boję się, że im nie podołam, mimo że jestem w czymś - obiektywnie - dobra. Nie mam do siebie dystansu w paru kwestiach, tzn. bardzo szybko potrafię czuć się dotknięta czyimiś słowami, mimo że ktoś inny w ogóle by się nie przejął. Ja udaję, że się nie przejmuję, a potem pół nocy myślę, analizuję i zastanawiam się: czemu?Ale tak, jak mówię: mój tata teraz nie pije, wyparłam z głowy złe wspomnienia, boję się, że teraz na taką terapię jest zwyczajnie za późno, że byłaby jedynie odświeżeniem złych wspomnień i rozdrapywaniem starych ran.laliho, najgorsze jest to, że on wierzy w to, że to był ten udar, szuka usprawiedliwienia przede wszystkim u samego siebie. Tak sobie to wmówił, że pewnie święcie w to wierzy, cóż. Trudne jest życie z alkoholikiem w rodzinie, to takie naznaczenie już na zawsze. Jedno jest pewne: możesz zrobić, co w Twojej mocy, ale efekt niestety może być różny. Mam nadzieję, że niedługo się od tego uwolnisz od tego, tak jak napisałaś. Należy Ci się odpoczynek od tego wszystkiego.
Powiem Ci, że mam to samo niestety :/, choć po terapi na pewno o wiele wiele mniej! (nieporównywalnie) no ale jednak zdarzają mi się takie dni kiedy wydaje mi się, że jestem do nizcego...
18 listopada 2014, 20:53
Ja bym nie stawiała ultimatum, to jest choroba Twojego ojca, jego życie, życie pozostałych członków współuzależnionych, nie możesz brać odpowiedzialności za to czy ktoś się upije czy nie. Nie chcesz widzieć pijanego ojca nie idź na wigilie. Może masz z kim innym spędzić święta?Dodam, że sama jestem dda (po terapii) i świadomie zerwałam kontakt z ojcem, uważam, że jesli on sam nie chce sobie pomóc to nic nie pomoże, jak się zwróci o pomoc pomoge, ale nie biorę odpowiedzialności za jego picie.
Nie chciałabym takim czymś wywołać niepotrzebnej awantury. Zwłaszcza, że ojciec z ciocią ukrywają wszystkie fakty przed babcia i dziadkiem, co swoją drogą jest drugą chorą sytuacją, bo nie wiedzą, że wpędzają syna do grobu.