Temat: DDA - problem z tatą

Wiem, że na vitalii jest trochę dorosłych dzieci alkoholików, w tym i ja. Ostatnio mam problem z tatą.

Pokrótce sytuacja wygląda tak. Tata przeszedł już raz delirium tremens, padaczkę alkoholową, trafił w ciężkim stanie do szpitala. To wszystko stało się na wakacjach, na których był tylko ze mną i z siostrą (nie są z mamą już od wielu lat). Lekarze powiedzieli, że jeśli jeszcze raz się to powtórzy to najprawdopodobniej umrze, albo zostanie warzywem. Po tym przestał pić na 3 lata, niestety oczywiście ostatnio to wróciło. Zauważyłam, że i u niego, i u rodziny z tamtej strony występuje coś jakby usprawiedliwianie się. Przedwczoraj dowiedziałam się, że to był tylko udar słoneczny, co jest oczywiście bzdurą. Myslałam, że najbardziej racjonalnie myślącą osobą jest ciocia, siostra taty, niestety i na niej się zawiodłam. Na ostatnim rodzinnym obiedzie przyniosła 2 butelki wina i sama ojcu polewała. Pominę już fakt, że namawiali też mnie i siostrę, mimo że byłysmy kierowcami, a gdy powiedziałam, że nie chce alkoholu przy tym stole to wszyscy się obruszyli. Nigdy nie zrozumiem tej rodziny.

Po części po tym wszystkim zadziałała u mnie desensybilizacja. Wyszłam z założenia, że jak sa na tyle nierozsądni niech robią co chcą, ale ja nie chcę w tym uczestniczyć. To ciało ojca, jeśli wypiera rzeczywistość i nic nie działa to nic tu po mnie, świata nie zbawię. Może jest w tym trochę tchórzostwo z mojej strony, ale już raz źle to zniosłam, miałam ataki paniki, potrzebna mi była terapia. Teraz mam dylemat jeśli chodzi o nadchodzącą wigilię. Czy jak postawię ultimatum, ze jeśli na kolacji pojawi się alkohol to ja wyjdę, to nie będzie to przesadą? Nie mam siły o tym rozmawiać z tatą, wiele razy już to robiłam, ale spływa jak po kaczce. Wigilia zawsze się odbywa u wyżej wspomnianej cioci, myslałam, żeby do niej zadzwonić i powiedzieć, że po części się na niej zawiodłam i w święta będę ja, albo alkohol. Myślicie, że to dobry pomysł? Może ktoś był w podobnej sytuacji i powie jak sobie poradził?

laliho napisał(a):

Matyliano napisał(a):

laliho napisał(a):

Matyliano napisał(a):

ja chodziłam na sto terapii i w sumie nic mi to nie dało. no, ale ja nie jestem modelowym przykładem DDA.  fakt, ze boje sie sama spac itp. ( mimo, ze tata mi nic nie robil, zeby nie bylo ), ale czy to z tym zwiazane, to nie wiem. pamietam raz poszlam do przyjaciolki rodziny na terapie ( psychiatra ) i to byla masakra...  " Twoj tata nei jest taki złe, dużo przeszedł, bla,bla,bla"
To Ci zrobił terapie wręcz na odwrót :D 
napisałam to zdanie jakbym sama pijana siedziała ;p spłynęło to po mnie jak po kaczce ;p
Zazdroszczę Ci :D ja zawsze myslałam, że dobrze się trzymam, aż 3 lata temu pękłam. 

ja sie wcale dobrze nie trzymam ;p jak tylko moj tata podnosi glos ( u rodzicow na dole, nie u nas ) to ja natychmiast zaczynam dygotac i plakac - taki twardziel ze mnie . moj dialog z nim ogranicza sie do " czesc" i to nie codziennie. najchetniej bym w ogole z nim nie gadala...  bardzo latwo wpadam w zlosc i tlumacze to trudnym dziecinstwem, ale ile w tym prawdy, a ile mojego charakteru, to nie wiem. jestem płaczliwa z byle g*wna. i wiele innych.

ale nigdy mi nikt nie wmoil, ze cos jest moja wina, albo ze tata jest spoko, a to ja jestem dziwna.

Pasek wagi
Jesli tata zechce to i tak znajdzie sposob zeby sie napic ale to nie znaczy ze rownie dobrze mozna mu polewac (jak to robi twoja ciocia). Nie przesadzisz stawiajac takie ultimatum - dbasz o zdrowie/ zycie ojca.

Matyliano napisał(a):

laliho napisał(a):

Matyliano napisał(a):

laliho napisał(a):

Matyliano napisał(a):

ja chodziłam na sto terapii i w sumie nic mi to nie dało. no, ale ja nie jestem modelowym przykładem DDA.  fakt, ze boje sie sama spac itp. ( mimo, ze tata mi nic nie robil, zeby nie bylo ), ale czy to z tym zwiazane, to nie wiem. pamietam raz poszlam do przyjaciolki rodziny na terapie ( psychiatra ) i to byla masakra...  " Twoj tata nei jest taki złe, dużo przeszedł, bla,bla,bla"
To Ci zrobił terapie wręcz na odwrót :D 
napisałam to zdanie jakbym sama pijana siedziała ;p spłynęło to po mnie jak po kaczce ;p
Zazdroszczę Ci :D ja zawsze myslałam, że dobrze się trzymam, aż 3 lata temu pękłam. 
ja sie wcale dobrze nie trzymam ;p jak tylko moj tata podnosi glos ( u rodzicow na dole, nie u nas ) to ja natychmiast zaczynam dygotac i plakac - taki twardziel ze mnie . moj dialog z nim ogranicza sie do " czesc" i to nie codziennie. najchetniej bym w ogole z nim nie gadala...  bardzo latwo wpadam w zlosc i tlumacze to trudnym dziecinstwem, ale ile w tym prawdy, a ile mojego charakteru, to nie wiem. jestem płaczliwa z byle g*wna. i wiele innych.ale nigdy mi nikt nie wmoil, ze cos jest moja wina, albo ze tata jest spoko, a to ja jestem dziwna.

Nikomu nie życzę takiego paskudnie trudnego dzieciństwa, jakie my miałyśmy, ale mimo wszystko trochę mnie to "pokrzepiło", że nie tylko ja tak mam. To jest okropne, bo nie potrafię zapanować nad emocjami i płaczem i potrafię wybuchnąć w miejscu publicznym np., choć zazwyczaj robię wszystko, by się tak nie stało (że niby twardzielka).

Ja nie chodziłam i nie chodzę na terapię. Nie wiem, czy teraz ma to jakiś sens. Mam wrażenie, że teraz byłoby to tylko rozdrapywanie ran.

Pasek wagi

Faza.Delta napisał(a):

Matyliano napisał(a):

laliho napisał(a):

Matyliano napisał(a):

laliho napisał(a):

Matyliano napisał(a):

ja chodziłam na sto terapii i w sumie nic mi to nie dało. no, ale ja nie jestem modelowym przykładem DDA.  fakt, ze boje sie sama spac itp. ( mimo, ze tata mi nic nie robil, zeby nie bylo ), ale czy to z tym zwiazane, to nie wiem. pamietam raz poszlam do przyjaciolki rodziny na terapie ( psychiatra ) i to byla masakra...  " Twoj tata nei jest taki złe, dużo przeszedł, bla,bla,bla"
To Ci zrobił terapie wręcz na odwrót :D 
napisałam to zdanie jakbym sama pijana siedziała ;p spłynęło to po mnie jak po kaczce ;p
Zazdroszczę Ci :D ja zawsze myslałam, że dobrze się trzymam, aż 3 lata temu pękłam. 
ja sie wcale dobrze nie trzymam ;p jak tylko moj tata podnosi glos ( u rodzicow na dole, nie u nas ) to ja natychmiast zaczynam dygotac i plakac - taki twardziel ze mnie . moj dialog z nim ogranicza sie do " czesc" i to nie codziennie. najchetniej bym w ogole z nim nie gadala...  bardzo latwo wpadam w zlosc i tlumacze to trudnym dziecinstwem, ale ile w tym prawdy, a ile mojego charakteru, to nie wiem. jestem płaczliwa z byle g*wna. i wiele innych.ale nigdy mi nikt nie wmoil, ze cos jest moja wina, albo ze tata jest spoko, a to ja jestem dziwna.
Nikomu nie życzę takiego paskudnie trudnego dzieciństwa, jakie my miałyśmy, ale mimo wszystko trochę mnie to "pokrzepiło", że nie tylko ja tak mam. To jest okropne, bo nie potrafię zapanować nad emocjami i płaczem i potrafię wybuchnąć w miejscu publicznym np., choć zazwyczaj robię wszystko, by się tak nie stało (że niby twardzielka).Ja nie chodziłam i nie chodzę na terapię. Nie wiem, czy teraz ma to jakiś sens. Mam wrażenie, że teraz byłoby to tylko rozdrapywanie ran.

Zawsze ma sens. Z jednej strony rozdrapanie ran, z drugiej niezła introspekcja. Też byłam płaczliwa, ale jak zajrzałam na trzeźwo w swoje dzieciństwo, porozmawiałam z Panią psycholog to mi przeszło. Na szczęście od 3 lat nie mam takich jazd jak wcześniej. Jedyne czego się boje, to że jak ojciec się znowu schleje to te wszystkie emocje do mnie wrócą i znowu się przez to potknę. 

W sumie cieszę się... bo jeszcze 3 miesiące i wracam do kochającej mnie osoby za granicą, z dala od tego. Zafunduję sobie ucieczkę.

Faza.Delta napisał(a):

Matyliano napisał(a):

laliho napisał(a):

Matyliano napisał(a):

laliho napisał(a):

Matyliano napisał(a):

ja chodziłam na sto terapii i w sumie nic mi to nie dało. no, ale ja nie jestem modelowym przykładem DDA.  fakt, ze boje sie sama spac itp. ( mimo, ze tata mi nic nie robil, zeby nie bylo ), ale czy to z tym zwiazane, to nie wiem. pamietam raz poszlam do przyjaciolki rodziny na terapie ( psychiatra ) i to byla masakra...  " Twoj tata nei jest taki złe, dużo przeszedł, bla,bla,bla"
To Ci zrobił terapie wręcz na odwrót :D 
napisałam to zdanie jakbym sama pijana siedziała ;p spłynęło to po mnie jak po kaczce ;p
Zazdroszczę Ci :D ja zawsze myslałam, że dobrze się trzymam, aż 3 lata temu pękłam. 
ja sie wcale dobrze nie trzymam ;p jak tylko moj tata podnosi glos ( u rodzicow na dole, nie u nas ) to ja natychmiast zaczynam dygotac i plakac - taki twardziel ze mnie . moj dialog z nim ogranicza sie do " czesc" i to nie codziennie. najchetniej bym w ogole z nim nie gadala...  bardzo latwo wpadam w zlosc i tlumacze to trudnym dziecinstwem, ale ile w tym prawdy, a ile mojego charakteru, to nie wiem. jestem płaczliwa z byle g*wna. i wiele innych.ale nigdy mi nikt nie wmoil, ze cos jest moja wina, albo ze tata jest spoko, a to ja jestem dziwna.
Nikomu nie życzę takiego paskudnie trudnego dzieciństwa, jakie my miałyśmy, ale mimo wszystko trochę mnie to "pokrzepiło", że nie tylko ja tak mam. To jest okropne, bo nie potrafię zapanować nad emocjami i płaczem i potrafię wybuchnąć w miejscu publicznym np., choć zazwyczaj robię wszystko, by się tak nie stało (że niby twardzielka).Ja nie chodziłam i nie chodzę na terapię. Nie wiem, czy teraz ma to jakiś sens. Mam wrażenie, że teraz byłoby to tylko rozdrapywanie ran.

z płaczem mam podobnie, ale publicznie jeszcze mi sie nie zdarzyło - chyba ;p pamietam, ze w przeszlosci bylo dla mnie kompletnym bezsensem isc na terapie, zeby " radzic sobie z problemem" i zaraz po terapii wracac do domu gdzie " ten problem mieszka" - no bez jaj.  moj maz od stycznia zmienia prace na lepszą, która wiąże się z 6 tygodniowymi dalekimi wyjazdami i od 2 tyg chodzę w emocjonalnej rozsypce... a od innych slysze tylko - bedzie dobrze, musisz sobie poradzic, albo inni maja gorzej... no nie pochlastam sie, wiec wie, ze MUSZE sobie poradzic...co nie zmienia faktu, ze placze co noc. wkurzam troche sama siebie ;p

Pasek wagi

ja też mam wybuchy złości oraz dni beznadziejności, kiedy wydaje mi się, że jestem bezmózgiem, nigdy nic nie osiągnę itd. i wtedy żałuję że żyję.

Chodziłam na terapie, ale krótko, bo prywatnie i trochę szkoda mi było wydawać te 400zł miesięcznie na pogaduszki....

Pasek wagi

Sama pochodzę z Rodziny z problemem alkoholowym. Nie nałogowym, ale za to dość cyklicznym (wszystkie imprezy rodzinne kończą się totalnym pijaństwem i awanturami - wszyscy urżnięci, wściekli, płaczący i tak dalej. Sama wiesz, jak to wygląda). Dlatego z resztą od wielu lat nie piję alkoholu, co za każdym razem jest komentowane, wyśmiewane i wyszydzane. Ale do sedna... dwa lub trzy lata temu miałam podobny dylemat do Twojego. Czekała mnie wigilia przy 'suto' zastawionym stole. I powiedziałam, że albo ja albo wódka. Wybrali wódkę. Więc kiedy zobaczyłam ją na stole zaczęłam się ubierać, grzecznie żegnać i... podziałało. Alkohol wrócił do barku, a tego wieczoru nikt nie był pijany. Z tym, że nie wiem jak będzie u Ciebie więc nie daję na ten patent gwarancji.. 

Nie wierzę, że tyle jest osób na forum z DDA. Ja też jestem DDA i dokładnie rozumiem Twój dylemat. Mój ojciec "nie pije" od roku. Napisałam w cudzysłowie dlatego, że czasem mu się zdarzy wypić piwko. Heh. W mojej rodzinie bardzo dużo piło się kiedyś piwa. Kiedy przyjeżdzała siostra mojej mamy to piwo wszyscy pili skrzynkami jakby nigdy piwa nie widzieli. Nie denerwowało mnie to na początku bo sama po kryjomu piłam z kuzynostwem po piwku w pokoju. Oni się napijali i zaraz kłócili. Z czasem przejrzałam na oczy. Poznałam rodziny w których się nie piło jak rodzina do nich przyjeżdżała, tylko pili kawe, herbate, jedli ciasto a nie na stole od razu piwko albo wódeczka.. Mój narzeczony też jest DDA. Jego ojciec przez alkohol się powiesił. Ani on nie pije ani ja. A wracając do tematu to teraz jak przyjeżdża ciotka mojej mamy to nie ma z kim wypić. Na początku było dobrze bo nie namawiała. Niby rozumiała. Ale raz go namówiła i teraz za każdym razem jak przyjeżdża to przyłazi i mu stawia. Moja mama w ogóle nie pije chociaż wcześniej wypijała z nimi te 2-3 piwa. Ojciec wypije 2 piwa i jest spokój ale dalej mi to przeszkadza bo wiem do czego jest zdolny. W mojej rodzinie od strony mamy piją wszyscy. Nie widzą problemu. Od strony ojca (to dziwne) ale nie pije nikt. Ja tego nie rozumiem jak można za każdym razem pić? Nie można posiedzieć bez tego alkoholu? Jak przyjeżdzała ciotka to każdy się cieszył (mieszka 300 km od nas), a teraz jak wiem, że przyjedzie to aż mnie kurw* skręca bo wiem co zaraz będzie. Naprawdę oni tego nie rozumieją, że alkoholik nie może pić? Ciotka też jest alkoholiczką moim zdaniem, tylko nie robi awantur jak mój ojciec ale ona nie widzi problemu :/ Ja bym na Twoim miejscu zrobiła tak jak koleżanka. Jak się alkohol pojawi o po prostu wyjść z wigilii. Teraz wolałabym spędząc ten dzień sama niż patrzeć i wąchać ten alkohol. Jak tylko pomyślę o tych starych czasach, o kłótniach, śmierdzącym oddechu mojego ojca, zaczepiającym mnie i udającym, że nic się nie dzieje, o krzykach mojego ojca w stronę matki, jak ją lał na naszych oczach bo mam jeszcze 2 siostry, jak nas wyrzucał w nocy z domu to mnie brzuch z nerwów boli. Nikomu nie życze takiego dzieciństwa..

U mnie też tak było. Niby wszyscy wiedzieli o problemie, ale jak przyszłlo do jakiejś imprezy rodzinnej to każdy flache przynosił i namawiał do picia.... W zeszłym roku byliśmy na wigilii u siostry taty i Ona sama podeszła do mnie na wigilii i powiedziała, że chce podać wino do obiadu i co ja na to. A ja na to oczywiście, że to nie jest dobry pomysł i koniec z konców alkoholu wtedy nie bylo. Co do wyjscia w trakcie wigilii- rozumiem Cię doskonale, ja miałam pomysł w zeszłym roku, że w ogole na wigilie nie przyjade jesli nic sie nie zmieni, ALE stwierdzilam, ze czas sie odciac od problemu taty i czas zaczac zyc wlasnym zyciem- po prostu. Szantaz emocjonalny nic nie daje, alkoholikowi pijacemu od x lat potrzeba bardzo mocnych bodzcow, zeby sie cos zmienilo. Pogadaj z ciotka, chociaz po tym co tu opisalas mysle ze to niestety nie pomoze. 

Pasek wagi

aleksandra31-03-1988 napisał(a):

Nie wierzę, że tyle jest osób na forum z DDA. Ja też jestem DDA i dokładnie rozumiem Twój dylemat. Mój ojciec "nie pije" od roku. Napisałam w cudzysłowie dlatego, że czasem mu się zdarzy wypić piwko. Heh. W mojej rodzinie bardzo dużo piło się kiedyś piwa. Kiedy przyjeżdzała siostra mojej mamy to piwo wszyscy pili skrzynkami jakby nigdy piwa nie widzieli. Nie denerwowało mnie to na początku bo sama po kryjomu piłam z kuzynostwem po piwku w pokoju. Oni się napijali i zaraz kłócili. Z czasem przejrzałam na oczy. Poznałam rodziny w których się nie piło jak rodzina do nich przyjeżdżała, tylko pili kawe, herbate, jedli ciasto a nie na stole od razu piwko albo wódeczka.. Mój narzeczony też jest DDA. Jego ojciec przez alkohol się powiesił. Ani on nie pije ani ja. A wracając do tematu to teraz jak przyjeżdża ciotka mojej mamy to nie ma z kim wypić. Na początku było dobrze bo nie namawiała. Niby rozumiała. Ale raz go namówiła i teraz za każdym razem jak przyjeżdża to przyłazi i mu stawia. Moja mama w ogóle nie pije chociaż wcześniej wypijała z nimi te 2-3 piwa. Ojciec wypije 2 piwa i jest spokój ale dalej mi to przeszkadza bo wiem do czego jest zdolny. W mojej rodzinie od strony mamy piją wszyscy. Nie widzą problemu. Od strony ojca (to dziwne) ale nie pije nikt. Ja tego nie rozumiem jak można za każdym razem pić? Nie można posiedzieć bez tego alkoholu? Jak przyjeżdzała ciotka to każdy się cieszył (mieszka 300 km od nas), a teraz jak wiem, że przyjedzie to aż mnie kurw* skręca bo wiem co zaraz będzie. Naprawdę oni tego nie rozumieją, że alkoholik nie może pić? Ciotka też jest alkoholiczką moim zdaniem, tylko nie robi awantur jak mój ojciec ale ona nie widzi problemu :/ Ja bym na Twoim miejscu zrobiła tak jak koleżanka. Jak się alkohol pojawi o po prostu wyjść z wigilii. Teraz wolałabym spędząc ten dzień sama niż patrzeć i wąchać ten alkohol. Jak tylko pomyślę o tych starych czasach, o kłótniach, śmierdzącym oddechu mojego ojca, zaczepiającym mnie i udającym, że nic się nie dzieje, o krzykach mojego ojca w stronę matki, jak ją lał na naszych oczach bo mam jeszcze 2 siostry, jak nas wyrzucał w nocy z domu to mnie brzuch z nerwów boli. Nikomu nie życze takiego dzieciństwa..

Niestety u nas w kraju na każdym kroku można spotkać DDA, taka jest rzeczywistość. U mnie w rodzinie nikt inny oprócz taty nie ma problemu alkoholwego, Burdy robił jak wracał nachlany do domu, więc tym bardziej dziwi mnie jego pojenie przy stole. Niektórzy do końca życia nie przyjmą niektórych faktów.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.