Temat: Nie chciałyście go, a jednak wyszło love.

Tak jak w temacie :) 

Czy zdarzyła Wam się sytuacja w której chłopak o Was zabiegał, ale niekoniecznie porywał Wasze serce co skutkowały tym, że nie chciałyście w to brnąć żeby go nie zranić... aż do czasu, gdyż ostatecznie się okazało, że to miłość Waszego życia? Tak zwana historia z happy endem. 

Lub drugi scenariusz - spróbowałyście wejść w taki związek "bez ognia, a nawet iskry", ale okazało się, że poza ciepłymi stosunkami na przyjacielskich falach nie ma między Wami nic innego?

Pozdrawiam i z góry dziękuję za odpowiedzi :)

A czy nie jest czasami tak,  że podświadomie czekamy na swojego księcia z bajki, a gdy okazuje się, że utknął w korku i wcale do nas nie przybędzie - zaczynamy się otwierać na inne opcje? I wtedy dostrzegamy, że tuż obok nas są wartościowe osoby... filozofuje, ale mam taki mętlik w głowie, że gdzieś muszę:)

Syliar napisał(a):

A czy nie jest czasami tak,  że podświadomie czekamy na swojego księcia z bajki, a gdy okazuje się, że utknął w korku i wcale do nas nie przybędzie - zaczynamy się otwierać na inne opcje? I wtedy dostrzegamy, że tuż obok nas są wartościowe osoby... filozofuje, ale mam taki mętlik w głowie, że gdzieś muszę:)

Takie wkręty zachowaj, jak juz ci puknie te 45 latek i czas się będzie statkować z przyjacielem/znajomym/kumplem, z którym pod kocykiem zalegać z kawką będziesz. :)Jak jesteś młodsza to eksperymentuj, kombinuj, pewnie, nie czekaj biernie na księcia, ale też nie zgadzaj się na byle co bo presja, bo może nikt na ciebie już nie czeka, bo się frustrujesz, pitu pitu. Ja tu gad kopalny jestem i powiem ci tyle, na świecie jest mnóstwo rozmaitych rodzajów księżniczek i księciów, szukasz to znajdziesz. I pewnie, nie będzie księcia idealnego ogólnie (takich nie ma), ale będzie idealny dla ciebie (tacy są, dlatego nie am co tracić czasu swojego ani cudzego, bo masz potrzebę na siłę się statkować).

Mnie się zdarzały tylko te sytuacje nr 2 i zawsze potem potworne poczucie straconego czasu. Sytuacji nr 1 nie uświadczyłam, jestem odporna na upartych kolesi, co mnie podchodzą, ufając, że w końcu się do nich przekonam.

Pasek wagi

moj mąż za mną biegał. nie podobał mi się wcale,pod żadnym względem. jedynie jego fryzura :D..denerwowal mnie swoimi letefonami,smsami i wymówkami aby mnie spotkać. dziś jesteśmy razem od 10 lat, mamy 3 dzieci i nie wobrażam sobie życia bez niego

Syliar napisał(a):

A czy nie jest czasami tak,  że podświadomie czekamy na swojego księcia z bajki, a gdy okazuje się, że utknął w korku i wcale do nas nie przybędzie - zaczynamy się otwierać na inne opcje? I wtedy dostrzegamy, że tuż obok nas są wartościowe osoby... filozofuje, ale mam taki mętlik w głowie, że gdzieś muszę:)

a ja mam takie spostrzeżenia, że czasami płomień miłości p[łonie bezpodstawnie do kogoś, kto na nas nie zasługuje i tak naprawdę mocno idealizujemy tego kogoś, zabiegając o jego względy...taka gonitwa nie zawsze kończy się sukcesem, gorzej jeśli to kobieta goni, nawet jeśli króliczek da się złapać, to lepiej, żeby to on biegał..

wiele razy tak jest, że ktoś obok jest kimś bardzo wartościowym, ale nie widzi się tej niezwykłości, bo czeka się przecież na księcia ;-0 książę przecież jest nadzwyczajny, powinien taki być...

a wartościowa osoba, ktora pokocha z wzajemnością może być tuż obok nas...

sama widzę jak kiedyś idealizowałam facet i to takich buraków..może dlatego, że nie zwracali na mnie uwagi..może dlatego

najgorszy pomysł w życiu to spróbować związku z przyjacielem. dwa tygodnie wytrzymaliśmy, ale człowiek był głupi :P dziś nie mam już przyjaciela

Pasek wagi

no tak, no tak... nie ma idealnych książąt, ale nie znaczy to, że możesz być z kimkolwiek, byle był wystarczająco uparty i zalecał się intensywnie (dobry, szarmancki brakujące dopisz). 

Ja miałam tylko parę takich przygód i nigdy więcej, ustatkować się byle jeno druga strona zabiegała to taktyka dobra po 45 roku życia. Nomen omen większość moich znajomych, co się ożeniły bo właśnie "dobry był, szanował mnie" obecnie się z biednymi misiami rozwodzi, właśnie w okolicach 40stki. To żadna statystyka, oczywiście, ale zastanawia fakt, że każda bez wyjątku nie miała "iskry", jeno rozumowe podejście, bo szanujący, porządny chłop był.

Nikogo nie usiłuję przekonać do moich racji broń boże, tylko tak sobie dywaguję z tego co widzę dookoła siebie. Poczucie straconego czasu, jest nie tak bolesne jak człek ma 20 lat, ale jak ma bliżej 30stki to już marnie.

Pasek wagi

Tylko, ze jak ktos ulega iskrom, a iskry lubia gasnac, to mozna uznac, ze rozwod bedzie, bo nagle zaiskrzy do kogos innego. Wiec wedlug mnie nie ma co generalizowac, bo kazda pobudke to bycia w zwiazku mozna przerobic tak, ze bedzie wrozyla jego koniec. Ja musialam dojrzec, a zajelo mi to duzo czasu, przestac sie wstydzic (chociaz nadal czasem sie krepuje mowiac, ze mam faceta, zwlaszcza przy rodzinie, a mam 26 lat...). Dopiero wtedy odkrylam, ze to nie jest tylko zakochany we mnie misiek, ale wartosciowy czlowiek, z ktorym mam wiecej wspolnego niz moglam wymarzyc.

tak naprawdę to nie ma żadnych recept na to, że związek przetrwa...nawet podobieństwa nic nie znaczą

Mam dwie koleżanki, które są w takich związkach od dobrych paru lat. Schemat ten sam: faceci biegali, one nie chciały, jakiś czas to trwało a później nagle bum ;) Ja takiej sytuacji nie miałam, aczkolwiek z Mężem po pierwszym spotkaniu byliśmy nastawieni tylko na to, że to związek przelotny, oparty raczej tylko na fizyczności, ale się człowiek zakochał jeszcze przed pójściem do łóżka :D

W moim przypadku nie było fajerwerków ani z mojej strony, ani z męża. Zapoznała nas koleżanka i spotykaliśmy się ze sobą tak dla zabicia czasu. Dopiero gdy musiał wyjechać w delegację na miesiąc coś się zmieniło, strasznie tęskniliśmy itp. Jesteśmy małżeństwem świeżo po ślubie. Życie ostatnio dalo nam wiele w kość( zachorował na poważną chorobę), ale dajemy radę i jestem przekonana, że z dnia na dzień nasza miłość rośnie. Mam wrażenie, że codziennie zakochuję się na nowo i na nowo tak bez końca. mam wspaniałego męża. 

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.