- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
5 listopada 2014, 10:01
Kilka dni temu rozstałam się z chłopakiem. Byliśmy razem bardzo długo a on był najważniejszą osobą w moim życiu i strasznie go kocham. Już od jakiegoś czasu nie układało się między nami, tyle razy próbowałam naprawić ten związek, strasznie się starałam a on zerwał ze mną kilka dni temu.. Od tego czasu nie wiem co mam ze sobą zrobić, czuję się jakbym miała dziurę zamiast serca a mimo to strasznie to przeżywam i nie mogę sobie miejsca znaleźć.. W ciągu dnia cały czas walczę ze sobą, aby się nie rozpłakać a jak przychodzi wieczór to po prostu kładę się do łóżka, gaszę światło i zanoszę się płaczem. Nie mogę spać, nie mogę jeść, nie mogę poradzić sobie z tą pustką, z myślą, że już nigdy do niego nie pojadę, że nie będziemy już tych wszystkich rzeczy, które robiliśmy razem, po prostu mam wrażenie, że moje życie się skończyło. Mam z nim tyle cudownych wspomnień i na każdym kroku coś mi go przypomina. I nie wyobrażam sobie związku z nikim innym, bo to był mój pierwszy chłopak i pierwsza miłość, taka od pierwszego wejrzenia, która trwała kilka lat. Proszę, powiedzcie że za jakiś czas będzie lepiej, że to nie będzie już tak bolało, że jakoś nauczę się być sama.. Naprawdę nie wiem co mam ze sobą zrobić.
Przepraszam, ale bardzo potrzebowałam to z siebie wyrzucić
5 listopada 2014, 10:05
czas leczy rany, będzie dobrze i jeszcze kogoś poznasz kto będzie Cię kochał:)
5 listopada 2014, 10:10
5 listopada 2014, 10:13
też tak kiedys miałam...bardzo przeżywałam taką osobę, nic nie dawało ulgi, miałam nadzieję, że do mnie wróci...nawet sobie racjonalizowałam, że wcale nie był taki fajny itd...
trwało to rok i 3 miesiące, takie natarczywe myślenie...mieliśmy wspólnych znajomych, ale poprosiłam, aby nie przekazywali mi nowin co u niego...ponoć bardzo tęsknił, im opowiadał jak to mnie kocha /hehe/...a jednak ani nie napisał, ani się nie skontaktował...
rozstaliśmy się w przyjaźni, naprawdę bardzo serdecznie...wiesz co mnie uzdrowiło od tej miłości/..teraz wiem, że to nie była miłość...spotkałam go po ponad roku na weselu...serce zaczęło mi tak łomotać...patrzę..a on z jakąś niunią-taką średniawą...później się dowiedziałam i przekonałam na oczy, że ma z nią małe dziecko..które poczęło się jakieś 4 miesiące po naszym rozstaniku...niunia w dodatku miała męża z którym nie zdążyła się rozwieźć i inne dziecko z mężem-malutkie...jak zobaczyłam ich razem i jak on ją traktował na tym weselu...gdy jej unikał, uciekał, a ona z takim kilkudniowym maluchem go szukała, to podziękowałam Bogu, że uchronił mnie przed tym człowiekiem...również czar prysł i wszystkie myśli, gdy przechodził wielokrotnie koło mnie na tym weselu i ani cześć, ani pocałuj się w dupę...wtedy wyzdrowiałam i dzisiaj z ulgą wspominam to rozstanie...;-)
5 listopada 2014, 10:15
Strasznie Ci współczuję, najlepszym sposobem na uśmierzenie bólu jest pokochanie siebie, zrób sobie domowe spa, zacznij ćwiczyć, znajdź sobie jakąś pasję która Cię pochłonie, postaraj się wypełnić dzień tak, abyś wieczorem nie miała siły myśleć. Na początku strasznie boli, ale najgorsze co możesz zrobić to rozpamiętywać i idealizować faceta.
Związek nie polega na tym, żeby tylko jedna osoba się starała
5 listopada 2014, 10:15
miałam dokładnie tak samo. przeszło mi po około 1.5 roku, do 2 nawet. do tej pory, gdy go przypadkiem gdzies spotkam, to szybko udaję, że go nie widzę, trzęsą mi się ręce i "uciekam". i wiem, ze to zle, ale strasznie się cieszę z jego nieszczęścia - nie śledzęgo ani nic ;p ale kiedyś np. jadę sobie autem i co ja pacze? moj byly wjechał komuś w tyłek ;D zwolnilam, poczekałam aż mnie zobaczy, zaniosłam się śmiechem i odjechałam - no nie mogłam się powstrzymać. wiem też, że rozstał się z dziewczyną, dla której mnie zostawił, a ja mam teraz szczęśliwą rodzinę - karma zawsze wraca do ludzi
edit. no i dodam, ze planowalismy slub, nasi rodzice sie poznali i polubili itp. jezu, nawet przestalismy sie zabezpieczac ( jego pomysl ) - bogu dzieki, ze glupi ma szczescie. spotkalam w kolejce ( pociągu ) jego mamę, pół roku po rozstaniu - rozpłakałam się i zmieniłam przedział...
Edytowany przez Matyliano 5 listopada 2014, 10:20
5 listopada 2014, 10:32
To co napiszę to oczywiście banał, ale bardzo prawdziwy- czas naprawdę leczy rany. Z czasem nie będzie już tak bolało. Potraktuj tę parę lat nie jako czas stracony, ponieważ cię zostawił, ale jako lekcje i doświadczenie. Z czasem na nowo się zakochasz, chociaż wiem dokładnie, że na tą chwilę wydaje się to niemożliwe.
A teraz poświęć czas sobie, skup się na sobie. Po prostu pokochaj samą siebie i uwierz, że jesteś wartościową kobietą.
Pamiętaj też, że po rozstaniu większość wspomnień jest bardzo wyidealizowanych, dlatego tak bardzo nas to boli. Przypomnij sobie dlaczego się psuło, dlaczego się nie układało. Mi to pomagało.
5 listopada 2014, 10:46
Moim zdaniem nic nie robić- chcesz płakać, to płacz, nie chcesz jeść, to nie jedz (w granicach rozsądku, oczywiście). Rozstanie z kimś, kogo kochamy to w pewnym sensie specyficzna "żałoba", nie ma co się doszukiwać w tym czegoś specjalnego. Po prostu trzeba przez to przejść. Nie ma co powstrzymywać się od płaczu, czy wyszukiwać sobie zajęć na siłę.
Z czasem będzie coraz lepiej (naprawdę), chociaż nikt nie powie Ci, ile to potrwa.
5 listopada 2014, 10:53
Kochana, każda z nas przeżywa to samo po zerwaniu ze swoją pierwszą miłością. Ja ze swoim pierwszym facetem na poważnie też bardzo długo się kłóciłam, zanim w końcu zerwaliśmy. Człowiek zbyt długo ma nadzieję, że wszystko da się naprawić, zwłaszcza, jeżeli chodzi o pierwszą wielką miłość - i w ten sposób straciłam naprawdę dużo czasu. Też płakałam, cierpiałam, odreagowałam na swój sposób imprezując. Długo to trwało, ale po czasie doszło do mnie, że tak naprawdę zupełnie do siebie nie pasowaliśmy. Mieliśmy inne cele w życiu, inne poglądy na kluczowe sprawy, różniło nas praktycznie wszystko. Tylko właśnie będąc z Nim nie dopuszczałam do siebie tej myśli - bo w końcu był tą wielką pierwszą miłością. Z tego co piszesz, wnioskuję, że u Ciebie jest podobnie. Ja teraz jestem przeszczęśliwa w związku z innym mężczyzną, który jest zupełnie inny od tamtego i tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że tamten związek nie miał najmniejszej racji bytu. Czas uleczy Twoje rany, zobaczysz :) Będzie ciężko, ale przeżyjesz i spotkasz faceta swoich marzeń :)
5 listopada 2014, 11:09
Tak jak jedna z Vitalijek powyżej napisała "czas leczy rany" . To prawda. Ja zerwałam z moim byłym facetem w grudniu poprzedniego roku. Nie to że chciałam, ale po prostu to było rozsądne wyjście . Wiem, dziwnie to brzmi . Ale się psuło, pomimo ciągłych starań, żeby się poprawiło, było coraz gorzej. A i jemu nie wydawało mi się, że zależy na poprawie. Robił się okropny. Byłam z nim prawie 3 lata. Takie zmiany są trudne- bardzo dobrze Cie rozumiem, ja potrafiłam budzić sie z płaczem jeszcze w tym roku w lipcu, gdzie minęło 8 miesięcy po rozpadzie związku. Z czasem mniej boli , wiadomo, że nie zapomnisz tak ot, pstryknięcie palca i koniec. Jednak był to spory kawał w Twoim życiu. Po prostu musisz przeboleć swoje , a z czasem zaczniesz przyzwyczajać sie do zmiany, która nastapiła. Wypłaczesz co Twoje, potem już tylko będziesz powoli godziła się z sytuacją.