Temat: Samobójstwo

Mam problem: dręczą mnie okropne myśli samobójcze. Jest tak całe życie, raz jest lepiej, raz gorzej. Dawno nie było jednak tak źle, jak teraz. Zawsze wydaje mi się, że jest lepiej, a później wszystko wraca, jestem już tym zmęczona. Choroba (depresja) sprawiła, że straciłam nadzieję, że kiedyś będę "normalna", bo i tak zawsze wracam do punku wyjścia, choćbym nie wiem jak daleko już zaszła. Ciągle odbudowuję swoje życie a potem niszczę z silnej potrzeby izolacji. Chodziłam na terapię, brałam leki, ale to zawsze na nic, wszystko wraca.

To nie tak, że nie chcę wyzdrowieć i żyć, ja zwyczajnie nie mam już siły i ochoty zaczynać wszystkiego od nowa i nie mam nadziei, że to nie wróci.

Zamówiłam książkę o eutanazji, zaplanowałam co pozostawię mojemu facetowi (dokładnie jest to komputer, telefon i wszystkie pieniądze z konta) tak więc nikt mi nie powie, że nie myślę o tym poważnie.

Marzę sobie skrycie, że moja rodzina zainteresuje się w końcu mną i mi pomogą. Nigdy nie pozwalali mi na negatywne emocje, mówią, że mam się nad sobą nie rozczulać itd.. Oni nie pojmują powagi sytuacji. Jestem przekonana, że jak pójdę do nich i powiem, że planuję samobójstwo, to i tak nic nie zrobią, pewnie mnie jak zawsze wyśmieją. Psychoterapeuta powiedziała, że muszę liczyć na siebie, bo oni już tacy są i nic nie poradzę, z tym, że ja już nie chcę liczyć na siebie, wcale nie chcę sobie tego robić (ciągać się po terapiach i do końca życia mieć na przemian poprawy i załamania).
Jest jeszcze mój facet.. On wie, że mam depresje, staram się mu mówić o swoich problemach, ale też wiem, że on i tak nic nie poradzi. Mówi tylko, że muszę iść na terapię i zawsze jak mu opowiadam o chorobie, to mówi, że mam zadzwonić "dzisiaj". Oczywiście ja nie dzwonie, bo raz, że nie chce, dwa mam fobię że boję się rozmów telefonicznych. On też ma taka fobię, więc on też mnie nie umówi.

Będę szczera, ostatni raz jestem w stanie sobie pomóc, jeśli ktoś wyciągnie do mnie rękę, jeśli będę wiedziała, że mojej rodzinie na mnie zależy, obchodzą ich moje uczucia, chcą mnie wspierać i mi pomagać.

Stąd pytanie: co mam zrobić, żeby oni zaczęli coś robić by mi pomóc? Bez ich pomocy i zrozumienia to już w ogóle nie chcę żyć.

AgnieszkaHiacynta napisał(a):

Emka1903 napisał(a):

AgnieszkaHiacynta napisał(a):

crazydaisyy napisał(a):

bezradna123111 napisał(a):

Nie dalej jak wczoraj widziałam reportaż z dziewczyną 29 letnią. Od 2 rogku życia chora na zanik mięśni. 29 lat i wózek inwalidzki i wiesz co ? znalazla pracę, chodzi na spacery, korzysta z każdego dnia z optymizmem i bez załamywania się. Choć wiadomo jak bardzo jej jest cięzko i zdana w wielu rzeczach jest na iinnych (lub na trenowanego psa) To jest przykład silnego ducha, którego niemoc ciała nie zatrzymała.
 
Znam takie osoby osobiście i podziwiam ich całym sercem. Ale tu ogromne znaczenie ma postawa rodziców - oni mimo niemal zerowych szans na poprawę czekają na tęczę.
nie oni, ona...
Miałam na myśli rodziców. Musieli jej dać siłę od samego początku. Przynajmniej w tych wypadkach, które znam, widać to bardzo wyraźnie. No ale oczywiście do niej też się to odnosi.

no tak

passoasecret napisał(a):

Robisz z siebie ofiarę, gdybyś poważnie myślała o samobójstwie, czy je planowała, nie pisałabyś tutaj tylko byś to zrobiła. Ty jesteś tym typem ofiary użalającej się nad sobą, która nie mogąc zwrócić na siebie uwagi bliskich starasz się zwrócić obcych licząc na współczucie i zrozumienie lęku przed życiem i światem. A ja ci powiem, że jesteś słaba, bo zamiast być panią swego losu, jesteś ofiarą losy co nie potrafi wziąć życia w swoje ręce. Żal mi takich ludzi i uciekam od nich jak najdalej, ażeby tylko nie zarazili mnie swoją niechęcią do wszystkiego i wiecznym płakaniem i miałczeniem. Twoja postawa świadczy o tym, że nie chce ci, się żyć bo życie jest wymagające i za trudne. Potrzebujesz pomocy ze strony bliskich bo znów chcesz się poczuć dzieckiem co nie ma obowiązków i może zwrócić na siebie uwagę...
Pasek wagi

hercampuri napisał(a):

passoasecret - idealnie nadajesz się na wojnę, tam pokazałabyś całą swoją siłę.

o tym samym pomyslalam :D

WildBlackberry napisał(a):

hercampuri napisał(a):

passoasecret - idealnie nadajesz się na wojnę, tam pokazałabyś całą swoją siłę.
o tym samym pomyslalam :D

 ja myslę, że to nie tak. Jedni walczą, drudzy uciekają. I jedno i drugie nie jest zależne od człowieka ale od tego w jakich warunkach się wychowywał i co miało największy wpływ na ukształtowanie charakteru. passoasecret nie jest złą osobą. Jest człowiekiem czynu ( nazwę to górnolotnie) i nie rozumie takich zachowań, bo nie uważa tego za chorobę tylko za słabość charakteru.

Emka1903 napisał(a):

WildBlackberry napisał(a):

hercampuri napisał(a):

passoasecret - idealnie nadajesz się na wojnę, tam pokazałabyś całą swoją siłę.
o tym samym pomyslalam :D
 ja myslę, że to nie tak. Jedni walczą, drudzy uciekają. I jedno i drugie nie jest zależne od człowieka ale od tego w jakich warunkach się wychowywał i co miało największy wpływ na ukształtowanie charakteru. passoasecret nie jest złą osobą. Jest człowiekiem czynu ( nazwę to górnolotnie) i nie rozumie takich zachowań, bo nie uważa tego za chorobę tylko za słabość charakteru.

Ale to zależy też od doświadczeń. Dla mnie człowiek silny to taki, który potrafi się podnieść po porażce. Jeśli komuś życie się zawsze po myśli układało, a jego wkładem jest tylko ciężka praca, to nie wie, czy jest silny. Wie dokładnie tyle, że potrafi ciężko pracować.

AgnieszkaHiacynta napisał(a):

Emka1903 napisał(a):

WildBlackberry napisał(a):

hercampuri napisał(a):

passoasecret - idealnie nadajesz się na wojnę, tam pokazałabyś całą swoją siłę.
o tym samym pomyslalam :D
 ja myslę, że to nie tak. Jedni walczą, drudzy uciekają. I jedno i drugie nie jest zależne od człowieka ale od tego w jakich warunkach się wychowywał i co miało największy wpływ na ukształtowanie charakteru. passoasecret nie jest złą osobą. Jest człowiekiem czynu ( nazwę to górnolotnie) i nie rozumie takich zachowań, bo nie uważa tego za chorobę tylko za słabość charakteru.
Ale to zależy też od doświadczeń. Dla mnie człowiek silny to taki, który potrafi się podnieść po porażce. Jeśli komuś życie się zawsze po myśli układało, a jego wkładem jest tylko ciężka praca, to nie wie, czy jest silny. Wie dokładnie tyle, że potrafi ciężko pracować.

to nie takie proste. Doświadczenie to lata, a młodzi ludzie też radzą sobie z problemami ( albo nie). Poza tym jeżeli doświadczenie to znaczy, że kiedyś był ten pierwszy problem i pierwsze zwycięstwo lub porażka, nie koniecznie w wieku 40 lat ;) Ja nie wiem od czego to zależy tak do końca. Staram się szanować i jednych i drugich. Powtarzam, Staram się - to nie jest łatwe, bo mam uprzedzenia jak wszyscy :))) Czasami trzeba spróbować zrozumieć, chociaż nie jest to proste

Niewiem. Raczej ciebie nierozumiem. Mi by sie nie chciało w kółko o takie pierdoły zamartwiać, nie mam na to czasu. Wydaje mi sie, że za bardzo sie wkręcasz w to wszystko, nie myśl tyle! Staraj sie uśmiechać każdego dnia, zająć czymś pozytywnym co sprawia ci radość i idź na terapie grupową. poznasz ludzi, zaprzyjaźnisz sie z nimi, opowiesz o sobie

Emka1903 napisał(a):

to nie takie proste. Doświadczenie to lata, a młodzi ludzie też radzą sobie z problemami ( albo nie). Poza tym jeżeli doświadczenie to znaczy, że kiedyś był ten pierwszy problem i pierwsze zwycięstwo lub porażka, nie koniecznie w wieku 40 lat ;) Ja nie wiem od czego to zależy tak do końca. Staram się szanować i jednych i drugich. Powtarzam, Staram się - to nie jest łatwe, bo mam uprzedzenia jak wszyscy :))) Czasami trzeba spróbować zrozumieć, chociaż nie jest to proste

"Ja nie wiem od czego to zależy tak do końca." Pewnie jak wszytko - zależy od charakteru i wychowania. Jeśli ktoś jest delikatny i wrażliwy, a rodzice przy pierwszej próbie buntu dwulatka dadzą w tyłek (niektórzy potrzebują więcej takich doświadczeń), to taki człowiek staje się słaby i bezwolny. Jeśli rodzice dadzą się takiej osobie buntować, to jest szansa, że wyrośnie z niego osoba silna, a do tego empatyczna - piękne połączenie. A jeśli ktoś jest uparty i zawzięty a rodzice nie będą z nim umiejętnie postępować to wyrośnie niekoniecznie silny bezduszny agresor (pomijam przypadki złamania charakteru), a jeśli umiejętnie, to wyrośnie z niego silny człowiek, choć pewnie nie mający zbyt wiele zrozumienia dla ludzkich słabości. Pytanie tylko, co znaczy umiejętnie. Ale miarą tej siły jest właśnie umiejętność powstania po porażce.
Pisząc o doświadczeniach miałam na myśli osobę, o której mówiłaś. To, że nie wiemy, czy jest silna, bo nie znamy jej doświadczeń. 

Isztarrrr napisał(a):

A może warto powiedzieć najpierw, że samobójstwo - to egozim, bo zapomina się jak bardzo krzywdzi się tych co zostają.Nie rozumiem, jak można pisać, że chce się, aby inni mnie zauważyli... A ja zapytam jak bardzo zauważasz swoich rodziców, swoją rodzinę? Czy tylko obwiniasz ich, że nie "zauważają Ciebie"? A Ty - ile im dajesz ze swojego serca? Choćby umyć naczynia, zrobić kolację, zaprosić do knajpki, upiec ciasto...??(Tak przy okazji- dawanie pieniędzy 21-letniej córce już nie jest obowiązkiem, rodzice nie muszą tego robić, a robią... To znaczy, że nie zauważają???)Wiem, że z depresji trudno wyjść. Ale bardzo mnie drażni, jak bardzo "depresyjni" mają żal do wszystkich i wszystkiego, a sami NICZEGO nie robią dla tych, do których ów żal mają.Łatwo położyć się na łóżku i jęczeć, że świat jest bee, że nikt mnie nie rozumie.Trudniej jest pomóc innym, albo chociaż wstać z tego łóżka i posprzątać mieszkanie, w którym się znajduje.Nie można oczekiwać, że świat cały czas będzie krążył wokół Ciebie. Nie jesteś Słońcem. Jesteś jednym z członków rodziny i masz takie same prawa i obowiązki jak inni.Trzeba się ogarnąć, rozejrzeć i żyć.I popijać dziurawieć, bo to lek na depresję.

AgnieszkaHiacynta napisał(a):

Emka1903 napisał(a):

to nie takie proste. Doświadczenie to lata, a młodzi ludzie też radzą sobie z problemami ( albo nie). Poza tym jeżeli doświadczenie to znaczy, że kiedyś był ten pierwszy problem i pierwsze zwycięstwo lub porażka, nie koniecznie w wieku 40 lat ;) Ja nie wiem od czego to zależy tak do końca. Staram się szanować i jednych i drugich. Powtarzam, Staram się - to nie jest łatwe, bo mam uprzedzenia jak wszyscy :))) Czasami trzeba spróbować zrozumieć, chociaż nie jest to proste
"Ja nie wiem od czego to zależy tak do końca." Pewnie jak wszytko - zależy od charakteru i wychowania. Jeśli ktoś jest delikatny i wrażliwy, a rodzice przy pierwszej próbie buntu dwulatka dadzą w tyłek (niektórzy potrzebują więcej takich doświadczeń), to taki człowiek staje się słaby i bezwolny. Jeśli rodzice dadzą się takiej osobie buntować, to jest szansa, że wyrośnie z niego osoba silna, a do tego empatyczna - piękne połączenie. A jeśli ktoś jest uparty i zawzięty a rodzice nie będą z nim umiejętnie postępować to wyrośnie niekoniecznie silny bezduszny agresor (pomijam przypadki złamania charakteru), a jeśli umiejętnie, to wyrośnie z niego silny człowiek, choć pewnie nie mający zbyt wiele zrozumienia dla ludzkich słabości. Pytanie tylko, co znaczy umiejętnie. Ale miarą tej siły jest właśnie umiejętność powstania po porażce.Pisząc o doświadczeniach miałam na myśli osobę, o której mówiłaś. To, że nie wiemy, czy jest silna, bo nie znamy jej doświadczeń. 

I tu pierwszy raz zgodzę się w 100 % :)))

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.