- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
29 lipca 2014, 11:58
Witajcie Vitalianki...
Od dwóch dni na nowo wykorzystuję bieżnie, która nieużywana stoi od ponad roku. Jestem załamana.
Stawiam sobie cel: minimum kilometr.
I co? Z trudem udaje mi sie dotrwać do chwili kiedy pojawia sie na liczniku. Zajmuje mi to 8 minut. Właściwie nie ma większego znaczenia z jaką prędkością biegnę, od razu mam problem z oddychaniem i bolą mnie nogi.
Czy może być aż tak tragicznie?
Jest źle. Jestem do niczego...
No dobra, jestem rozkoszna
Edytowany przez traampekk 29 lipca 2014, 11:59
29 lipca 2014, 13:00
nic się nie przejmuj, za 2 tygodnie przebiegniesz w szybszym czasie i więcej... poza tym na bieżni czas upływa inaczej, trudniej...
o tak, trzeba sie z tym zgodzić :/
29 lipca 2014, 13:46
moim zdaniem to kwestia bieżni... ja biegam w okolicach domu ok. 4,5 km / 30 minut, ale czasem strasznie mi się dłuży to pół godziny. nie wyobrażam sobie na bieżni - to już w ogóle nuda. nie dałabym rady ;)
1 sierpnia 2014, 10:04
mysle, ze to normalne jak sie nie ma kondycji...tez zaczelam biegac..ledwo 100 metrow przebieglam i jezor na brodzie...:) wiec zaczelam przeplatac to marszem ..z kazdym dniem bylo lepiej...biegalam tak 25 minut..nie wolno przesadzic..ja cos przekombinowalam raz i noga mnie boli ,...zrobilam tydzien przerwy na regeneracje...na razie tylko hula hop..ale znow chce zaczac biegac..ale nie widze innej opcji jak na razie bieg i marsz...Moja szwagierka biega po okolo 1 godz...codzien..ale biega od ponad roku...Schudla bardzo.Moila, ze na poczatku trzeba uwazac, bo stawy siadaja, wiec nie wolno przesadzic...Forme zdobywa sie powoli