madziulka5 napisał(a):
Nelke ja miałam z wagą problem odkąd pamiętam. Może nie byłam najgrubsza wśród dzieci w szkole czy koleżanek na podwórku, ale jednak mocno pulchna :). Ostatnio przeprowadziłam nawet z mamą poważna rozmowę na temat moich problemów z wagą. Kiedyś oglądałam program, w którym lekarz się wypowiadał i powiedział, że dzieci które od małego są przekarmiane zazwyczaj mają skłonności do tycia i nie można tego nazwać skłonnościami genetycznymi ale nieprawidłowym odżywianiem już do urodzenia. Mama nie raz mi opowiadała jak to jadłam bez końca już od butelki (bo pierś nie wystarczała), a jak mi nie dała to wrzeszczała więc co miała zrobić karmiła mnie i już.Chciałabym się z wami czymś podzielić. Wiem, że temat dietetyków był poruszany niejednokrotnie i więcej jest przeciwników niż zwolenników. Niemniej jednak podjęłam decyzję, że skoro nie potrafię sama sobie poradzić ze schudnięciem, znaleźć wystarczająco dużej motywacji (bo to, że chcę schudnąć w kółko sobie powtarzam i efektów nie ma) to widocznie potrzebuję silnego kopa w dupę z zewnątrz od obcej osoby, która nie będzie słuchała moich wykrętów ale oceniała efekty pracy.Umówiłam się więc do dietetyka a zarazem indywidualnego trenera. Dzisiaj byłam na pierwszym spotkaniu na którym zmierzył mnie, zważył, przeprowadził wywiad dietetyczny. Uczucia mam mieszane bo jak słyszę, że koleś mówi mi że gwarantuje mi że schudnę ale on tego za mnie nie zrobi i że będę miała ciało jak dziewczyny z okładek w gazetach to śmiać mi się chce. Nie wiem czy to śmiech z radości, że w końcu się uda czy z niedowierzania, że tak naprawdę może być.W piątek mam odebrać dietę. To co podoba mi się w podejściu trenera to jasno określone zasady. Nie ma opierdzielania, nie ma mówienia, że się nie da, a co za tym idzie waga ma spadać i cel ma być osiągany. W przeciwnym razie następuje koniec współpracy bo jak to powiedział "Twój sukces jest moim sukcesem". To co ważne było dla mnie to to czy kolejna podjęta próba odchudzania i kolejna dieta może przynieść sukces skoro wszędzie piszą, że każde kolejne odchudzanie jest trudniejsze. On odpowiedział, że dieta to jest czysta matematyka i nie ma czegoś takiego ze się nie uda jeśli wszystko dobrze wykonujesz wg. określonego wzoru.Czy będą efekty zobaczymy zacznę albo od piątku albo od soboty zobaczymy co powie. Przeraziła mnie jednak moja waga. W domu ostatnio pokazywała wahania od 67 do 68 a tam 72,2 masakra, a że tamta była stara to w międzyczasie zamówiłam nową, która dzisiaj przyszła i jak zważyłam się na nowej to niestety powtórzył się wynik 72, 2 - wniosek????? waga oszukiwała i ja samą siebie też, że wszystko idzie w dobrym kierunku bo nie szło.
Ja zanim zaszłam w ciążę też miałam poważny problem: bardzo chciałam schudnąć, podejmowałam próby, nie wychodziło, załamywałam się, diety które wprowadzałam były głupie, bo np. eliminowałam kompletnie chleb, ryż, mąkę, makarony, ziemniaki. W końcu moja mama zapisała nas do dietetyczki i od tego zaczęło się u mnie przestawianie na zdrowe odżywianie. Dietetyczka nauczyła mnie przede wszystkim, że można jeść wszystko, tylko rozsądnie. Jak do niej poszłam ważyłam 70 kg, schudłam 9. Potem złamałam nogę, a zaraz jak mi zdjęli gips zaszłam w ciążę z wagą 65 kg :) Teraz schudłam i bardzo chciałabym wagę utrzymać, mam nadzieję, że do czasu zajścia w drugą ciążę (planuję w ciągu 2 lat) będę miała stałą wagę na tym poziomie, na którym jestem teraz. Także Madziulka ja myślę, że to dobra decyzja i ja w Ciebie wierzę. Jakbyś się namyśliła do nas dołączyć, to wiesz - śmiało :)
szugarbejb napisał(a):
No i pogodziłam się z tym, że nigdy nie będę mieć
plaskiego brzucha. No chyba że zaatakuje go mocnymi prochami.
niestety.
Ja chyba też nie będę miała, no co zrobić - jakoś muszę z tym żyć :P
liscie10 napisał(a):
U mnie jest podobnie.. W mojej rodzinie są złe nawyki
żywieniowe i brak ruchu, nikt nigdy nie przekonywał mnie żebym ćwiczyła,
czy zapisała się na jakieś zajęcia..Troche mam żal do rodziców że nie
nakłaniali mnie do ćwiczeń ( jakas siatkówka, biegi czy cos ) kiedy
miałam te 10-14 lat.. Jakoś do 13 roku życia ważyłam 49kg.. Chciałabym
też wrócić do tej wagi.. Później przyszło coraz więcej i więcej. W końcu
ważyłam jakieś 3 lata temu 67 kg i powiedziałam sobie STOP. Schudłam do
jakiś 56 kg i było w miarę ok ale przestałam ćwiczyć i waga wróciła..
Ważyłam jakieś 63-64kg ale po wakacjach w tym roku zagranicą u rodziny
dobiłam znowu do 67.. Teraz mam motywacje bardzoo dużą i mam nadzięję że
się uda :)
Jakby się tak zastanowić, to ja nigdy np. nie lubiłam WFu, miałam głupią WFistkę, która zamiast motywować do ruchu demotywowała. Skończyło się to tym, że miałam zwolnienie z WFu i zero aktywności fizycznej (no tylko basen raz w tygodniu, ale tak naprawdę, co to jest?). Ja to mam żal do rodziny, że nikt mi nie powiedział, że jestem gruba - a jak miałam 17 lat ważyłam 75 kg (159 cm wzrostu) i miałam problemy ze stawem skokowym, dopiero interwencja ortopedy sprawiła, że przejrzałam na oczy i zaczęłam się odchudzać i ćwiczyć.
basiaaak napisał(a):
Ja byłam zawsze szczupła. Przy wzroście 172 cm ważyłam
55-57kg.Jak patrzę na zdjęcia z liceum, na moje nóżki w krótkich
spódniczkach i spodenkach... Ech. Żal...W wieku 21 lat rzuciłam palenie
bo zaczęłam brać tabletki anty. I od tej pory się zaczęło...Przytyłam do
65-69, lecz przy wzroście 172 cm czułam się bardzo dobrze z taką wagą.
(szczupłe nogi, duży biust)W 2007 moja waga utrzymywała się cały czas na
poziomie 72 kg. I jak to mój facet mówi "Byłaś wtedy niezłą
laską"Zaczęłam tyć w 2008-2009r jestem pewna, że już wtedy pojawiła się
niedoczynność tarczycy, tylko o tym nie wiedziałam.W 2009 w grudniu
osiągnęłam pierwszy raz w życiu wagę 84 kg masakra. Zdawałam sobie
sprawę, że ciuchy sa za małe a tyłek i brzuch co raz większe ale dopiero
gdy zobaczyłam siebie na zdjęciach z Sylwestra to się załamałam.W
styczniu 2010r. trafiłam na Vitalię. Schudłam w pół roku na Dukanie 15
kg i na wakacjach zagranicznych czułam się cudownie ze swoją nową /
starą figurą.W 2011 znowu przytyłam, ale gdy patrzę na zapiski z tamtego
roku to ważyłam ok 72-74 kgZaczęłam ponownie tyć w 2012r. Kiedyś
obiecałam sobie, że już nigdy nie zobaczę 80 kg na wadze. A jednak od
wielu miesięcy widzę jeszcze więcej Od lipca biorę leki na tarczycę i
również tabletki anty...Ciężko mi idzie gubienie kilogramów Kiedyś
marzyłam o 65 - 69 kg. Teraz marzę aby jeszcze kiedyś zobaczyć 72kg...Ot
i taka moja historia...
To chyba najgorsze, jak się ma problemy ze zdrowiem i ciężko jest na to coś poradzić :| Współczuję. Ja od 3 roku życia chorowałam na astmę, brałam różne leki, po których miałam wzmożony apetyt, byłam ciągle śpiąca itp. Myślę, że to też przyczyniło się do mojego tycia i późniejszych problemów z wagą. A w dodatku ponieważ byłam chora, byłam dzieckiem, potrafiłam świetnie manipulować mamą i po każdej wizycie u lekarza odwiedzałyśmy McDonalda. Ja byłam dzieckiem i na pewno mądre to nie było, ale chyba rodzice powinni swój rozum mieć. Fakt, trochę żalu mam. No ale teraz sama jestem mamą, od małego daję dziecku zdrowe jedzenie, jak najmniej przetworzone, niesłodzone, niesolone i mam nadzieję, że moja córka będzie miała dobre nawyki i nigdy nie będzie miała takich problemów z wagą, jak ja.