Temat: Zdrowa Rywalizacja Punktowa - cz. 20: 01.01-2.02

ZAPISY  ZAMKNIĘTE
Zdrowa Rywalizacja Punktowa część XX
Czas trwania: 4,5 tygodnia
01.01
(środa) - 2.02 (niedziela)

Zapraszam wszystkich serdecznie do 20 części naszej wesołej rywalizacji! Na czym polega akcja? Na wspólnej walce z kilogramami! Jeżeli chcesz pozbyć się nadprogramowych kilogramów i prowadzić zdrowy tryb życia to miejsce jest dla Ciebie. Co z tego masz? Uczestnicy poprzednich edycji ZRP mogą potwierdzić, że dzięki tej niewinnej rywalizacji zyskasz motywację, wsparcie w grupie, miejsce do wygadania się na każdy temat i oczywiście nowych znajomych. Wszyscy dążymy do tego samego: zbudowania w sobie zdrowych nawyków żywieniowych łącząc je z ćwiczeniami!
Zasady:
1) Zapisy do Zdrowej Rywalizacji Punktowej cz. 20 zbieram do wyczerpania 30 miejsc lub do czwartku (2.01) do północy. Pierwszeństwo mają osoby z poprzednich edycji.
2) Akcja trwa do 2 lutego! Potem kolejna część...
3) Każdego dnia zdobywamy punkty za dane kategorie opisane poniżej. Należy wpisać je do tabelki, po czym w każdy poniedziałek tworzony będzie ranking - zarówno ogólny jak i tygodniowy - według zdobytych punktów.
4) Zgłaszamy się do akcji poprzez wklejenie poniższej tabelki. Wklejona tabelka = chęć uczestnictwa. Przy dopisywaniu punktów czy w kolejnych tygodniach EDYTUJEMY post z naszą tabelką, nie dodajemy nowych - wszystko po to, by było przejrzyście i łatwo dla mnie znaleźć Wasze tabelki.
5) Pogaduchy zostawiamy na później - kiedy nasza grupa będzie pełna i gotowa do ruszenia zacznie się pisanie o wszystkim i o niczym. Do tego czasu proszę o wklejanie tylko tabelek, bez zbędnego zaśmiecania. Czyt. wyżej.
6) Osoby na rygorystycznych dietach nie zostaną przyjęte do grupy (głodówki, diety poniżej 1000 kcal)
7) Bardzo proszę o zapisywanie się tylko osób zdecydowanych, które nie wykruszą się po kilku dniach i są pewne, że wytrwają do końca.
8) Gramy fair. Jeśli chcecie kogoś oszukać - to tylko siebie. Wpisujemy więc punkty zgodnie z prawdą.

Zgłoszenie do akcji:
Twoje zgłoszenie = wklejenie tabelki. Nie musicie pisać postów z prośbami o dodanie. Jak tylko dodasz swoją tabelkę automatycznie jesteś zapisana/y do naszej rywalizacji. Jeżeli masz problemy ze skopiowaniem i wklejeniem tabelki polecam zmianę przeglądarki na Mozillę Firefox. Na niej wszystko powinno działać prawidłowo! Wszelkie problemy proszę zgłaszać do mnie w wiadomości lub pisać w 18 części ZRP.

Co należy podać przy zgłoszeniu?
1)  Wagę początkową (z jaką dołączamy do akcji)
2)  Wzrost w centymetrach
3)  Cel do osiągnięcia na 2 lutego

Pod danymi należy wkleić poniższą tabelkę (ze względu na rozpoczęcie od środy, pierwszy poniedziałęk i wtorek zostawiamy w tabelce puste).

Tydzień 1

Dieta:

Różnica w wadze:

 

Pon

Wt

Śr

Czw

Pt

Sob

Ndz

Suma

Dieta









Słodycze









Woda









Ćwiczenia









Suma









Tydzień 2

Dieta:

Różnica w wadze:

 

Pon

Wt

Śr

Czw

Pt

Sob

Ndz

Suma

Dieta









Słodycze









Woda









Ćwiczenia









Suma










Wklejanie Tabelki: Zaznaczasz, kopiujesz i wklejasz w nowy post :) Jeśli używacie przeglądarki innej, niż Firefox i macie problem - to radzę zainstalować Firefoxa, z nim raczej nikt nie ma kłopotów. W razie pytań, na które odpowiedzi nie ma w początkowych postach, proszę pisać PW lub w części 18 (link niżej).
część 18: http://vitalia.pl/index.php/mid/25/fid/201/odchudzanie/diety/forum/13/topicid/853315/sortf/0/rev/0/range/0/page/0/

Tabelka z punktacją i aktualną wagą powinna być uzupełniona do poniedziałku do godziny 19. W poniedziałek wieczorem spisuję Wasze punkty i robię ranking za dany tydzień, który będzie się pojawiał na pierwszej stronie akcji. Tabelka w tej edycji została rozszerzona o tydzień drugi (później kolejno tydzień 1 staje się 3, a tydzień 2 staje się 4) tak byście mogli zostawić punkty z poprzedniego tygodnia zanim je spiszę, a zacząć uzupełniać kolejny tydzień na bieżąco.

Zgłoszeni uczestnicy:
1.moonk
2.Pablowa
3.ania9508
4.annetka09911
5.paula12398
6.CleverSoul
7.siupka
8.Llorando
9.liscie10
10.eklerekk
11.Kasia.K.
12.agnesse26
13.szugarbejb
14.tyna14
15.bambino12
16.narnia84
17.Chrisss
18.sweety234
19.puszek2105
20.basiaaak
21.karolka15152
22.nelke85
Pasek wagi
A w ogóle! Słuchajcie pytanie mam: jak to u Was jest, zawsze byłyście/liście pulchne/i? Czy byłyście/liście szczupłe i potem coś się stało i przytyłyście/liście? Ja odchudzam się od 11 lat i z tego co pamiętam zawsze byłam przy kości. Cała moja rodzina od strony mamy jest raczej z tych pulchniejszych (babcia była, mama jest, ciotki też walczą z nadwagą) i tak się zastanawiam czy warto walczyć z genami? Jak myślicie?
Pasek wagi
U mnie większość w rodzinie jest pulchna, ale to nie geny, tylko niezdrowe nawyki niestety. Nigdy nie byłam chuda, do ok. 14 roku życia byłam szczupła. Chciałabym wrócić do tamtej wagi właśnie (ok. 50kg), wtedy byłam tego samego wzrostu i to dla mnie waga optymalna. Potem przyszło liceum kiedy dobiłam 63kg udało mi się 2 lata temu spaść do 57 na samej diecie, jednak wróciło.

Moim zdaniem warto walczyć, żeby być najlepszą wersją siebie nawet z tymi słabszymi genami. Niestety nie każdy ma metabolizm który pozwala na jedzenie bez wyrzeczeń i wygląda przy tym świetnie. Trzeba walczyć, ja walczę, Wy walczycie, damy radę :)



PS: kupiłam ciężarki 2kg, już po pierwszym treningu, rewelacja :)
Nelke ja miałam z wagą problem odkąd pamiętam. Może nie byłam najgrubsza wśród dzieci w szkole czy koleżanek na podwórku, ale jednak mocno pulchna :).

Ostatnio przeprowadziłam nawet z mamą poważna rozmowę na temat moich problemów z wagą. Kiedyś oglądałam program, w którym lekarz się  wypowiadał i powiedział, że dzieci które od małego są przekarmiane zazwyczaj mają skłonności do tycia i nie można tego nazwać skłonnościami genetycznymi ale nieprawidłowym odżywianiem już do urodzenia. Mama nie raz mi opowiadała jak to jadłam bez końca już od butelki (bo pierś nie wystarczała), a jak mi nie dała to wrzeszczała więc co miała zrobić karmiła mnie i już.

Chciałabym się z wami czymś podzielić. Wiem, że temat dietetyków był poruszany niejednokrotnie i więcej jest przeciwników niż zwolenników. Niemniej jednak podjęłam decyzję, że skoro nie potrafię sama sobie poradzić ze schudnięciem, znaleźć wystarczająco dużej motywacji (bo to, że chcę schudnąć w kółko sobie powtarzam i efektów nie ma) to widocznie potrzebuję silnego kopa w dupę z zewnątrz od obcej osoby, która nie będzie słuchała moich wykrętów ale oceniała efekty pracy.

Umówiłam się więc do dietetyka a zarazem indywidualnego trenera. Dzisiaj byłam na pierwszym spotkaniu na którym zmierzył mnie, zważył, przeprowadził wywiad dietetyczny. Uczucia mam mieszane bo jak słyszę, że koleś mówi mi że gwarantuje mi że schudnę ale on tego za mnie nie zrobi i że będę miała ciało jak dziewczyny z okładek w gazetach to śmiać mi się chce. Nie wiem czy to śmiech z radości, że w końcu się uda czy z niedowierzania, że tak naprawdę może być.

W piątek mam odebrać dietę. To co podoba mi się w podejściu trenera to jasno określone zasady. Nie ma opierdzielania, nie ma mówienia, że się nie da, a co za tym idzie waga ma spadać i cel ma być osiągany. W przeciwnym razie następuje koniec współpracy bo jak to powiedział "Twój sukces jest moim sukcesem". To co ważne było dla mnie  to to czy kolejna podjęta próba odchudzania i kolejna dieta może przynieść sukces skoro wszędzie piszą, że każde kolejne odchudzanie jest trudniejsze. On odpowiedział, że dieta to jest czysta matematyka i nie ma czegoś takiego ze się nie uda jeśli wszystko dobrze wykonujesz wg. określonego wzoru.

Czy będą efekty zobaczymy zacznę albo od piątku albo od soboty zobaczymy co powie. Przeraziła mnie jednak moja waga. W domu ostatnio pokazywała wahania od 67 do 68 a tam 72,2 masakra, a że tamta była stara to w międzyczasie zamówiłam nową, która dzisiaj przyszła i jak zważyłam się na nowej to niestety powtórzył się wynik 72, 2 - wniosek????? waga oszukiwała i ja samą siebie też, że wszystko idzie w dobrym kierunku bo nie szło.
Pasek wagi
Ja byłam zawsze szczupła. Przy wzroście 172 cm ważyłam 55-57kg.
Jak patrzę na zdjęcia z liceum, na moje nóżki w krótkich spódniczkach i spodenkach... Ech. Żal...

W wieku 21 lat rzuciłam palenie bo zaczęłam brać tabletki anty. I od tej pory się zaczęło...
Przytyłam do 65-69, lecz przy wzroście 172 cm czułam się bardzo dobrze z taką wagą. (szczupłe nogi, duży biust)

W 2007 moja waga utrzymywała się cały czas na poziomie 72 kg. I jak to mój facet mówi "Byłaś wtedy niezłą laską"

Zaczęłam tyć w 2008-2009r jestem pewna, że już wtedy pojawiła się niedoczynność tarczycy, tylko o tym nie wiedziałam.
W 2009 w grudniu osiągnęłam pierwszy raz w życiu wagę 84 kg masakra. Zdawałam sobie sprawę, że ciuchy sa za małe a tyłek i brzuch co raz większe ale dopiero gdy zobaczyłam siebie na zdjęciach z Sylwestra to się załamałam.

W styczniu 2010r. trafiłam na Vitalię. Schudłam w pół roku na Dukanie 15 kg i na wakacjach zagranicznych czułam się cudownie ze swoją nową / starą figurą.
W 2011 znowu przytyłam, ale gdy patrzę na zapiski z tamtego roku to ważyłam ok 72-74 kg
Zaczęłam ponownie tyć w 2012r.
Kiedyś obiecałam sobie, że już nigdy nie zobaczę 80 kg na wadze. A jednak od wielu miesięcy widzę jeszcze więcej
Od lipca biorę leki na tarczycę i również tabletki anty...
Ciężko mi idzie gubienie kilogramów
Kiedyś marzyłam o 65 - 69 kg. Teraz marzę aby jeszcze kiedyś zobaczyć 72kg...
Ot i taka moja historia...
Pasek wagi

moonk napisał(a):

U mnie większość w rodzinie jest pulchna, ale to nie geny, tylko niezdrowe nawyki niestety. Nigdy nie byłam chuda, do ok. 14 roku życia byłam szczupła. Chciałabym wrócić do tamtej wagi właśnie (ok. 50kg), wtedy byłam tego samego wzrostu i to dla mnie waga optymalna. Potem przyszło liceum kiedy dobiłam 63kg udało mi się 2 lata temu spaść do 57 na samej diecie, jednak wróciło. Moim zdaniem warto walczyć, żeby być najlepszą wersją siebie nawet z tymi słabszymi genami. Niestety nie każdy ma metabolizm który pozwala na jedzenie bez wyrzeczeń i wygląda przy tym świetnie. Trzeba walczyć, ja walczę, Wy walczycie, damy radę :)PS: kupiłam ciężarki 2kg, już po pierwszym treningu, rewelacja :)


U mnie jest podobnie.. W mojej rodzinie są złe nawyki żywieniowe i brak ruchu, nikt nigdy nie przekonywał mnie żebym ćwiczyła, czy zapisała się na jakieś zajęcia..Troche mam żal do rodziców że nie nakłaniali mnie do ćwiczeń ( jakas siatkówka, biegi czy cos ) kiedy miałam te 10-14 lat.. Jakoś do 13 roku życia ważyłam 49kg.. Chciałabym też wrócić do tej wagi.. Później przyszło coraz więcej i więcej. W końcu ważyłam jakieś 3 lata temu 67 kg i powiedziałam sobie STOP. Schudłam do jakiś 56 kg i było w miarę ok ale przestałam ćwiczyć i waga wróciła.. Ważyłam jakieś 63-64kg ale po wakacjach w tym roku zagranicą u rodziny dobiłam znowu do 67..
Teraz mam motywacje bardzoo dużą i mam nadzięję że się uda :)
Pasek wagi
a ja od dziecka byłam pulchna.. nigdy gruba, ale zawsze pulchniejsza niż inne dzieci, przez panią doktor zawsze określana jako "z tendencją do nadwagi". Późniejw wieku 17 lat schudłam i pierwszy raz w życiu byłam zadowolona z mojej wagi i wyglądu, bo figurę jak dla mnie miałam prawie idealną :p ale cóż.. poprzestałam na laurach i przestałam się ograniczać.. tak przytyłam przez te 3 lata ok. 7kg, które za nic w świecie nie mogę zgubić ;( w między czasie doszło jeszcze kompulsywne objadanie się, którego nie mogłam długi czas kontrolować, ale teraz ok. 1,5 miesiąca nie mialam zadnego napadu wiec mysle ze bedzie dobrze juz teraz ;)

nelke85 napisał(a):

A w ogóle! Słuchajcie pytanie mam: jak to u Was jest, zawsze byłyście/liście pulchne/i? Czy byłyście/liście szczupłe i potem coś się stało i przytyłyście/liście? Ja odchudzam się od 11 lat i z tego co pamiętam zawsze byłam przy kości. Cała moja rodzina od strony mamy jest raczej z tych pulchniejszych (babcia była, mama jest, ciotki też walczą z nadwagą) i tak się zastanawiam czy warto walczyć z genami? Jak myślicie?

Ja zawsze byłam grubsza. W mojej rodzinie każdy ma brzuszek, w sumie jestem i tak jedną ze szczuplejszych i dbających o siebie. A przynajmniej się staram. Swoją maksymalną wagę 65kg osiągnęłam jak byłam jeszcze w starym związku, kiedy wyjechałam do Anglii do pracy (zmiana nawyków, godzin obiadów itp). Przed rozpoczeciem studiów schydłam jakieś 4 kg. A potem już poleciało. Teraz przybrałam, ale spadnie;)
No i pogodziłam się z tym, że nigdy nie będę mieć plaskiego brzucha. No chyba że zaatakuje go mocnymi prochami. niestety.
ja zawsze byłam przy kości , pamiętam najmniej ważyłam w gimnazjum jakieś 54-55 kg  a tak to zawsze w granicach 66-70 kg :(

madziulka5 napisał(a):

Nelke ja miałam z wagą problem odkąd pamiętam. Może nie byłam najgrubsza wśród dzieci w szkole czy koleżanek na podwórku, ale jednak mocno pulchna :). Ostatnio przeprowadziłam nawet z mamą poważna rozmowę na temat moich problemów z wagą. Kiedyś oglądałam program, w którym lekarz się  wypowiadał i powiedział, że dzieci które od małego są przekarmiane zazwyczaj mają skłonności do tycia i nie można tego nazwać skłonnościami genetycznymi ale nieprawidłowym odżywianiem już do urodzenia. Mama nie raz mi opowiadała jak to jadłam bez końca już od butelki (bo pierś nie wystarczała), a jak mi nie dała to wrzeszczała więc co miała zrobić karmiła mnie i już.Chciałabym się z wami czymś podzielić. Wiem, że temat dietetyków był poruszany niejednokrotnie i więcej jest przeciwników niż zwolenników. Niemniej jednak podjęłam decyzję, że skoro nie potrafię sama sobie poradzić ze schudnięciem, znaleźć wystarczająco dużej motywacji (bo to, że chcę schudnąć w kółko sobie powtarzam i efektów nie ma) to widocznie potrzebuję silnego kopa w dupę z zewnątrz od obcej osoby, która nie będzie słuchała moich wykrętów ale oceniała efekty pracy.Umówiłam się więc do dietetyka a zarazem indywidualnego trenera. Dzisiaj byłam na pierwszym spotkaniu na którym zmierzył mnie, zważył, przeprowadził wywiad dietetyczny. Uczucia mam mieszane bo jak słyszę, że koleś mówi mi że gwarantuje mi że schudnę ale on tego za mnie nie zrobi i że będę miała ciało jak dziewczyny z okładek w gazetach to śmiać mi się chce. Nie wiem czy to śmiech z radości, że w końcu się uda czy z niedowierzania, że tak naprawdę może być.W piątek mam odebrać dietę. To co podoba mi się w podejściu trenera to jasno określone zasady. Nie ma opierdzielania, nie ma mówienia, że się nie da, a co za tym idzie waga ma spadać i cel ma być osiągany. W przeciwnym razie następuje koniec współpracy bo jak to powiedział "Twój sukces jest moim sukcesem". To co ważne było dla mnie  to to czy kolejna podjęta próba odchudzania i kolejna dieta może przynieść sukces skoro wszędzie piszą, że każde kolejne odchudzanie jest trudniejsze. On odpowiedział, że dieta to jest czysta matematyka i nie ma czegoś takiego ze się nie uda jeśli wszystko dobrze wykonujesz wg. określonego wzoru.Czy będą efekty zobaczymy zacznę albo od piątku albo od soboty zobaczymy co powie. Przeraziła mnie jednak moja waga. W domu ostatnio pokazywała wahania od 67 do 68 a tam 72,2 masakra, a że tamta była stara to w międzyczasie zamówiłam nową, która dzisiaj przyszła i jak zważyłam się na nowej to niestety powtórzył się wynik 72, 2 - wniosek????? waga oszukiwała i ja samą siebie też, że wszystko idzie w dobrym kierunku bo nie szło.


Ja zanim zaszłam w ciążę też miałam poważny problem: bardzo chciałam schudnąć, podejmowałam próby, nie wychodziło, załamywałam się, diety które wprowadzałam były głupie, bo np. eliminowałam kompletnie chleb, ryż, mąkę, makarony, ziemniaki. W końcu moja mama zapisała nas do dietetyczki i od tego zaczęło się u mnie przestawianie na zdrowe odżywianie. Dietetyczka nauczyła mnie przede wszystkim, że można jeść wszystko, tylko rozsądnie. Jak do niej poszłam ważyłam 70 kg, schudłam 9. Potem złamałam nogę, a zaraz jak mi zdjęli gips zaszłam w ciążę z wagą 65 kg :) Teraz schudłam i bardzo chciałabym wagę utrzymać, mam nadzieję, że do czasu zajścia w drugą ciążę (planuję w ciągu 2 lat) będę miała stałą wagę na tym poziomie, na którym jestem teraz. Także Madziulka ja myślę, że to dobra decyzja i ja w Ciebie wierzę. Jakbyś się namyśliła do nas dołączyć, to wiesz - śmiało :)

szugarbejb napisał(a):

No i pogodziłam się z tym, że nigdy nie będę mieć plaskiego brzucha. No chyba że zaatakuje go mocnymi prochami. niestety.


Ja chyba też nie będę miała, no co zrobić - jakoś muszę z tym żyć :P

liscie10 napisał(a):

U mnie jest podobnie.. W mojej rodzinie są złe nawyki żywieniowe i brak ruchu, nikt nigdy nie przekonywał mnie żebym ćwiczyła, czy zapisała się na jakieś zajęcia..Troche mam żal do rodziców że nie nakłaniali mnie do ćwiczeń ( jakas siatkówka, biegi czy cos ) kiedy miałam te 10-14 lat.. Jakoś do 13 roku życia ważyłam 49kg.. Chciałabym też wrócić do tej wagi.. Później przyszło coraz więcej i więcej. W końcu ważyłam jakieś 3 lata temu 67 kg i powiedziałam sobie STOP. Schudłam do jakiś 56 kg i było w miarę ok ale przestałam ćwiczyć i waga wróciła.. Ważyłam jakieś 63-64kg ale po wakacjach w tym roku zagranicą u rodziny dobiłam znowu do 67.. Teraz mam motywacje bardzoo dużą i mam nadzięję że się uda :)


Jakby się tak zastanowić, to ja nigdy np. nie lubiłam WFu, miałam głupią WFistkę, która zamiast motywować do ruchu demotywowała. Skończyło się to tym, że miałam zwolnienie z WFu i zero aktywności fizycznej (no tylko basen raz w tygodniu, ale tak naprawdę, co to jest?). Ja to mam żal do rodziny, że nikt mi nie powiedział, że jestem gruba - a jak miałam 17 lat ważyłam 75 kg (159 cm wzrostu) i miałam problemy ze stawem skokowym, dopiero interwencja ortopedy sprawiła, że przejrzałam na oczy i zaczęłam się odchudzać i ćwiczyć.

basiaaak napisał(a):

Ja byłam zawsze szczupła. Przy wzroście 172 cm ważyłam 55-57kg.Jak patrzę na zdjęcia z liceum, na moje nóżki w krótkich spódniczkach i spodenkach... Ech. Żal...W wieku 21 lat rzuciłam palenie bo zaczęłam brać tabletki anty. I od tej pory się zaczęło...Przytyłam do 65-69, lecz przy wzroście 172 cm czułam się bardzo dobrze z taką wagą. (szczupłe nogi, duży biust)W 2007 moja waga utrzymywała się cały czas na poziomie 72 kg. I jak to mój facet mówi "Byłaś wtedy niezłą laską"Zaczęłam tyć w 2008-2009r jestem pewna, że już wtedy pojawiła się niedoczynność tarczycy, tylko o tym nie wiedziałam.W 2009 w grudniu osiągnęłam pierwszy raz w życiu wagę 84 kg masakra. Zdawałam sobie sprawę, że ciuchy sa za małe a tyłek i brzuch co raz większe ale dopiero gdy zobaczyłam siebie na zdjęciach z Sylwestra to się załamałam.W styczniu 2010r. trafiłam na Vitalię. Schudłam w pół roku na Dukanie 15 kg i na wakacjach zagranicznych czułam się cudownie ze swoją nową / starą figurą.W 2011 znowu przytyłam, ale gdy patrzę na zapiski z tamtego roku to ważyłam ok 72-74 kgZaczęłam ponownie tyć w 2012r. Kiedyś obiecałam sobie, że już nigdy nie zobaczę 80 kg na wadze. A jednak od wielu miesięcy widzę jeszcze więcej Od lipca biorę leki na tarczycę i również tabletki anty...Ciężko mi idzie gubienie kilogramów Kiedyś marzyłam o 65 - 69 kg. Teraz marzę aby jeszcze kiedyś zobaczyć 72kg...Ot i taka moja historia...


To chyba najgorsze, jak się ma problemy ze zdrowiem i ciężko jest na to coś poradzić :| Współczuję. Ja od 3 roku życia chorowałam na astmę, brałam różne leki, po których miałam wzmożony apetyt, byłam ciągle śpiąca itp. Myślę, że to też przyczyniło się do mojego tycia i późniejszych problemów z wagą. A w dodatku ponieważ byłam chora, byłam dzieckiem, potrafiłam świetnie manipulować mamą i po każdej wizycie u lekarza odwiedzałyśmy McDonalda. Ja byłam dzieckiem i na pewno mądre to nie było, ale chyba rodzice powinni swój rozum mieć. Fakt, trochę żalu mam. No ale teraz sama jestem mamą, od małego daję dziecku zdrowe jedzenie, jak najmniej przetworzone, niesłodzone, niesolone i mam nadzieję, że moja córka będzie miała dobre nawyki i nigdy nie będzie miała takich problemów z wagą, jak ja.
Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.