Temat: zrzucamy zbędne kilogramy

hej
u mnie dziś na stancji było oblęzeie.. tzn przyjechała zanjoma z męzem i 3 dzieci... moje myszy chba nie wyjdą ze swojego domku przez tydzień... dzieci w przedziale wiekowym 4-8 lat były bardzo zachwycone myszami, niestety bez wzajemności . Potem poszli do figlolandii (tzn z dziećmi żeby sie wyszalały)... no ale oczywiście wczoraj ze współlokatorką (bo ci nasi goście to jej rodzina) zamiast ciastek do kawy kupiliśy tort taki w sumie nie duży.. no ale jak dla 8 osob po kawalku no to dopiero pół torta poszło... o matko chyba dziś przytyje . No i przywieźli nam "miesięczny" zapas swojskiego twarogu :) jak sie dopadłam to coś czuje że sama zjem .
a i troche brzuszkuje tzn 50 brzuszków dziennie i 20 pompek (zwykłych, "męskich").
u nas ogolnie jest duszno, i pogoda deszczowa, tzn w nocy padało, rano tylko siąpił deszcz, ale nadal jest szaro....

Hej, jak tam początek tygodnia?
u mnie w końcu malutki spadek poniżej paska (z 54,9 kg  na 54,7 kg).
Zaraz zabieram się do wysiłku intelektualnego... potem mam nadzieje że poćwiczę... 

Na śniadanie 1 jako z majonezem + kanapka z twarogiem 
na obiad miseczka rosołu + kawałeczek tortu 
potem popijałam coca-cole... 
potem wróciła współlokatorka więc z nią wypiłam herbatę i zjadłam kolejny kawałek tortu
no i jeszcze doprawiłam bułką z czekoladą (w Lidlu kupiłam takie jeszcze ciepłe )

Mój organizm chyba się przestraszył że go przestawię na dietę bez cukrową, bo tyle słodyczy to ja jeszcze nidgy nie jadłam (dopóki nie wpadłam na pomysł że wyeliminuje cały cukier z diety). Może pójdzie w cycki....

hej hej

Dobrze że się znalazł!
u mnie na śniadanie banan, potem herbata i kawałek torta
no i wysiłek intelektualny... jeszcze z godzinka i moja mgr bedzie dopieszczona mam nadzieje że do granic możliwości.. chociaż w jednym aspekcie sie smama zagubiłam- musi mi promotor to wyjaśnić.
a i własnie skończyłam schabowe tłuc i ziemniaczki obierać...  no i zjadłam kolejnego banana...
z tych chromem to różnie bywa. W każdym razie mieliśmy nawet na jakimś przedmiocie wykład na temat tego chromu (w ramach ciekawostki) no i pani profesor (która jest przy kości) poiedziała że kiedyś stosowała chrom ale nic nie zaobserwowała, ale jej koleżanka mówiła że pomaga .  Wiec jak wszystko- u jednych działa u innych nie .
Wczoraj zrobiłam 100 brzuszków.. oczywiście z małą przerwą po 50 (bo brat pszyszedł i mi "ociężale" liczyłi "iiii rrrrraaaazzzzz i dwwwaaaaaa" i przez jego liczenie nie mogłam brzuszka zrobić).

Mi też sie pierścionek z palca zsuwa... a mam go z 9 lat i ma dla mnie wartość sentylentalną i jak mi sie gdzieś zawiruszy to od razu popadam w panikę, a że go nigdy nie ściągam (no chyba że w jeziorze plywam), no to jak mi sie zawiruszy to nawet nie wiem gdzie szukać). W sumie tak sie do niego przyzwyczaiłam że jakb ktoś mnie zpaytał czy nosze pierścionki to bym powiedziała że nie  hehe nawet nie jestem świadoma że go mam.. za to jak jestem zdenerwowana to go obracam w około palca i zazwyczaj wtedy orientuje sie że go nie ma na placu....

Dziewczyny! Wracajcie!

hej :) 

moje pisanie po dzisiejszej wizycie u promotora legło w gruzach.. tydzien temu mgr była już "gotowa do obrony
 dziś już mu sie zupełnie nic nie podobało, nawet tabele które tam są już od maja.... Tak w ogóle to dziś był jakiś straszny dzień.. po pierwsze promotor dopiero dzis mi napiał że mam przyjść na 13... wiec poszłam a że byłam troche wczesniej to na dzien dobry dostałam ochrzan że jest przed 13 a miałam być na 13.. no i miałam poczekać 45 minut... po 45 minut okazało sie że mam poczekać do 15.30... więc poszłam do biblioteki... potem już z duszą na ramieniu do promotora tam otrzymałam   troche szczegółowych info no ale cała praca do poprawki... a do tego okazało sie że promotor nie ma czasu i nie bedzie go do 10 września... zaczynam obawiać sie czy w ogole sie obronie.... coraz bardziej mi szkoda tych miesiecy które przesiedziałam nad tą pracą...

co do jedzenia to jeszcze gorzej niz placu boju o tytuł mgr...
na śniadanie: 1 kabanos
potem pepsi + snicers
potem bułka włoska + sok
no i około 17-stej byłam w  domu wiec kolacja: jajecznica z pieczarkami i pieczonym gabanosem... no i jogurt danona ze zbożami...
nie wiem ile razem to kcal... ale wiem że było i niesystematycznie i nie zdrowo

waga wzrasta... dziś było 55,2

i pogoda sie zepsuła.. co prawda w dzień było ciepło wiec na uczlenie poszłam na piechtę.. wróciłam też lae bylam w koszulce  i spodenkach wiec już troche zmarzałam bo wiało i zanosiło się na ulewe... teraz jakoś szaro i w ogóle depresyjnie....

Dorotuniaa jak tam u Was pogoda? bo widze że dieta wzorowo!

u nas troche pokropiło , tempetaruta idealna jak dla mnie bo kolo 20 stopni  :) przez to mieszkanie nasze zaczynam lubić kiedy nie ma słońca bo jak jest to cxzuje sie jak w saunie nie 

hej :D
widzę że miniaturkę zminiłaś
może ja swoją też zmienie...

u mnie na śniadanie kasza manna ale w formie płynnej  (w sumie to ałsnie ją jem..)
wczoraj mnie naszło na manne więc w nocy gotowałam mleko, ale wszyła mi tak gęsta że łyzki wbić w kubek nie mogłam... a i jeszcze 2 kanapki z serem wędzonym i ogórkiem dorzucić musze po wczorajszych nocnych wycieczkach do lodówi....
hehe ja do pierwszej w nocy oglądam bajki po rosysjku , co prawda mój rosysjki kuleje no ale...