Temat: Wychowanie fizyczne - przykre wspomnienia

Co kilka miesięcy śni mi się, że znowu jestem w szkole, na lekcjach wychowania fizycznego. Dzisiejszej nocy akurat scenariusz dotyczył zaliczenia z biegu na 20 km (olaboga!). W moim przypadku sny tego typu to koszmary - i nie chodzi tutaj o wysiłek fizyczny, ale raczej kontekst, jaki się za tymi snami kryje.

Osobiście od przedszkola do trzeciej klasy podstawówki uwielbiałam zajęcia wychowania fizycznego, najpewniej dlatego, że było to ruch połączony z zabawą, co przyciągało większość dzieciaków w moim otoczeniu. Mój koszmar związany z tym przedmiotem zaczął się od czwartej szkoły podstawowej i trwał do końca gimnazjum. Sześć lat stresu, bólu brzucha, lęku i prób wykręcenia się z lekcji na wszelkie możliwe sposoby. Jaki był tego powód? Cóż, bynajmniej nie niechęć do sportu. Był to nauczyciel, niespełniony sportowiec, który szykanował i wyzywał od grubasów, nieudaczników, idiotów każdego, kto był nieco mniej sprawny fizycznie lub też trochę grubszy. Ja sama usłyszałam od tej osoby masę nieprzychylnych komentarzy (oczywiście wygłaszanych przy wszystkich), głównie dlatego że miałam kilka kilogramów nadwagi i przebiegnięcie 800 m zajmowało mi więcej czasu w porównaniu do moich koleżanek. Ten facet bardzo szybko zabił moje zamiłowanie do gry w siatkówkę; jako 12-13 letnie dziecko, nie byłam w stanie kontynuować robienia czegoś będąc pod stałym ostrzałem krytyki. Niejednokrotnie po takiej piekielnej lekcji wracałam do domu i płakałam w poduszkę. Nigdy nie rozmawiałam z nikim na ten temat, ale dzisiaj wiem, że ten człowiek poważnie "uszkodził" jakąś część mojej osobowości; z dosyć odważnego i gadatliwego dziecka stałam się lękliwą i wyczuloną na wszelką krytykę nastolatką. Nie potrafiłam odpyskować ani jemu, ani innym, bo po prostu nie miałam na to odwagi.

Gdy kończyłam gimnazjum mając 16 lat, lęk przed wf-em i krytyką powrócił - za chwilę miałam rozpocząć naukę w nowej szkole, gdzie miałam spotkać nowych rówieśników i nauczycieli. Wiedziałam, że muszę schudnąć (ważyłam wtedy ok 58-60 kg przy 160 cm), bo kolejnych lat piekła nie byłam w stanie znieść. To właśnie w tamte wakacje zaczęła się moja kilkuletnia "przygoda" z anoreksją.

Dlaczego przytaczam tutaj mój wywód? Chyba po to, byście zwracali baczną uwagę na to, jak wasze dzieci reagują na szkołę, czy też pewnych nauczycieli. Jeżeli w waszych domach panuje spokój i harmonia, a mimo to wasze dzieci stają się smutne, przygaszone  czy też lękliwe, szkoła jest pierwszym miejscem, w którym powinniście szukać przyczyn takiego zachowania. Nie chcę tutaj nikogo umoralniać, absolutnie. Po prostu wspominając własne dzieciństwo oraz zwierzenia moich znajomych, dzieci naprawdę mogą przeżywać w szkołach dramaty, których dorośli niekiedy nie są w stanie dostrzec.

Tak na koniec chciałabym jeszcze was zapytać o wasze doświadczenia z tym konkretnym przedmiotem. Lubiliście lekcje wf-u? Jakich mieliście nauczycieli?

Lubiłam lekcje W-F. Pamiętam jak biegłam 2 raz na tej samej lekcji na ileś tam km bo nie byłam zadowolona z 4 :) Lubiłam gimnastykę, aerobic, bieganie, skoki w dal czy wzwyż. Nie lubiłam niestety grać z piłką (ręczna, siatkówka) poprostu boję się piłki, miałam połamaną rękę w nadgarstku, potem drugą skręconą od piłki właśnie, uraz został i piłki nie dotykam, chociaż czasami gram w kosza ale tam się tak nie napierdziela piłką haha

Pasek wagi

Miałam koszmarną wuefistkę w podstawówce. Znienawidziłam siatkówkę, koszykówkę - nie mogę patrzeć na ten sport. Szykany na porządku dziennym - byłam najgrubsza w klasie ;) wyśmiewanie, wytykanie najdrobniejszych potknięć. W liceum miałam zwolnienie. (1-2 kl). Koszmar. Spotkałam tą wywłokę kiedyś na pilatesie ;) zasapana cała była - jakże chciałam by wtedy jeszcze kostkę skręciła <3 nie życzę nikomu takich nauczycieli 

Pasek wagi

johnniebravo napisał(a):

HelloPomello napisał(a):

Uwielbiam sport od dziecka, wf był wyczekiwaną lekcją, we wszystkim byłam najlepsza w klasie od chłopaków też w podstawówce i średniej szkole. Do tej pory uwielbiam się ruszać, żaden z moich nauczycieli nie szykanował tych grubszych osób. Uwielbiałam koszykówkę, siatkówkę, unihokej jeśli chodzi o sporty zespołowe. 
Czytam twoje komentarze z największym podziwem. Az ciezko uwierzyc,  że ktoś tak idealny naprawdę istnieje

Tutaj jest więcej idealnych osób :) 

U mnie w szkole problemem było zezwierzęcenie uczniów i brak reakcji nauczycieli na śieszkowanie z osób, które z czymś sobie nie radziły. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.