- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
23 maja 2015, 13:18
Czy nie denerwuje was to, że nie można już zrobić spokojnie zakupów w centrach handlowych, bo na każdym kroku sprzedawcy oferują swoją pomoc??? Wiem, to nie ich wina, mają schematy obsługi nakazane z góry, ale te sklepy raczej mnie odstraszają niż zachęcają. Co na ten temat myślicie? Dlaczego żaden właściciel sklepu nie wpadł na to, że można oglądać ubrania bez ciągłych zaczepek sprzedawców?
23 maja 2015, 13:28
w sieciowych sklepach przymkne oko. Ale kiedy idę do osiedlowego sklepu i czuje oddech na plecach to szybko wychodzę i nic nie kupuje.
23 maja 2015, 13:29
Nie wiem dlaczego na to nie wpadli, ale jak kolejna osoba pyta czy w czymś pomóc to mam ochotę odpowiedzieć, że mam w domu do przesunięcia szafę i pomoc by się przydała. Zdaję sobie sprawę jednak, że to nie ich wina i odpowiadam jedynie "Nie, dziękuję".
Jednak w trakcie zakupów w centrum handlowym ciężko się nie zirytować bo odwiedzamy zwykle kilkanaście sklepów, a w każdym tak średnio 2-3 osoby pytają. Pocieszam się tylko, że one mają gorzej, ja to pytanie usłyszę może z 40 razy, one muszą zapytać w ciągu dnia kilkaset i bez względu na reakcję klienta uśmiechać.
Niestety właściciele mają kiepskie pojęcie o tym co może w Polsce skłonić kogoś do zakupu produktów w danym sklepie. Mi wystarczy, ze obsługa będzie na widoku i na moją prośbę mi pomoże. Nie muszą za mną latać i pytać czy w czymś pomóc, albo iść dwa kroki dalej i poprawiać wieszaki, które przesunęłam. Mam wrażenie, jakbym przeszkadzała.
Dlatego wchodzę do sklepów, w których są już inni bo uwaga obsługi skupia się wtedy nie tylko na mnie.
23 maja 2015, 13:43
Strasznie mnie to denerwuje, jeszcze ta baczna obserwacja i wzrok, jakbyś zaraz miała ukraść pół sklepu :/ np w Adidasie, Nike itp sklepach.
23 maja 2015, 13:53
I tak najgorsi są ochroniarze w supermarketach, hah :D Ludzie, ja tylko przeglądam skład, nie chce nic ukraść, argh! Czasami gdy widzę jak mi się "namiętnie" przyglądają to z przyjaciółką urządzamy sobie wygłupy, i wtedy to już wgl mamy ich na "ogonie" :D A niektórzy są na tyle inteligentni że wyczuwają sarkazm i idą "śledzić" kogoś innego :D
23 maja 2015, 13:53
Nie, nie przeszkadza mi. Kiedyś może tak, bo czułam się w jakiś sposób zobowiązana, teraz nauczyłam się z tej pomocy korzystać. Dziewczyny taką mają pracę, kiedyś "atakowały" od wejścia ale to się zmieniło. Jak mi oferują pomoc, to pytam np. o inne kolory, które mogą być innej cześć sklepu, o znalezienie rozmiaru czy jak nie ma na wieszaku spojrzenie w systemie, bo często jest na manekinie. Kiedyś skorzystałam, bo chciałam kupić żakiet za 190, to mnie dziewczyna uświadomiła podczas miłej rozmowy, że od jutra będą inne kolory i ten zostanie przeceniony. Ponad to, jak już się ekspedientka do mnie przywiąże ;), to jest duże ułatwienie w przebieralni, nie muszę latać, szukać wymieniać rozmiarów, tylko mam pomoc. Tak więc wszyscy są zadowoleni.
23 maja 2015, 14:04
Bardzo mi to przeszkadza. Jeszcze nie zdążę dobrze przekroczyć progu sklepu, a już jestem atakowana pytaniami. Najbardziej mnie to irytuje jeżeli idę z kimś, rozmawiam, a ekspedientka przerywa nam dosłownie w pół słowa, albo jeżeli już podziękowałam za pomoc, a ktoś mimo to podchodzi do mnie drugi, trzeci, n-ty raz. Tak samo kawiarnie i motyw "ja chciałem small talk uprawić", wybitnie mnie to zniechęca do kupowania kawy w danym miejscu (mówię o sieciówkach, małe typowo krakowskie kawiarenki rządzą się swoimi prawami ;) Albo kelnerzy stojący jak wryci przy stoliku kiedy jeszcze siedzi się z otwartą kartą, albo pytający pięć razy czy smakowało. Przestałam chodzić do paru miejsc, tak mi to działało na nerwy, nie wiem po co oni to robią - niby chcą zdobywać klientów, a ich tracą. Przecież będę potrzebowała czegoś to sobie podejdę i poproszę o pomoc, nie jestem upośledzona, nie mam pięciu lat, nie trzeba za mną dreptać krok w krok.
Edytowany przez Wilena 23 maja 2015, 14:04
23 maja 2015, 14:07
kiedyś taka ekspedientka bardzo do mnie "przylgnęła" w jednej sieci drogeryjnej. szukałam konkretnego koloru podkładu. grzebie na półce i grzebie, znaleźć nie mogę. podeszła najpierw miło, znalazłyśmy razem ale zaraz zaczęła mi ten kolor odradzać i praktycznie wyrwała mi ten podkład z ręki. ja znów po niego sięgnęłam i znów wyrwała zachwalając, że odcień z wyższym numerem będzie dla mnie idealny a ten mi się nie spisze. tak się wściekłam, że powiedziałam jej prosto w oczy, że bardzo zachęciła mnie do zrobienia tych zakupów w innej drogeri i wyszlam. (kolor sprawdzony już wcześniej oczywiście i nie oczekiwałam żadnego "doradztwa"). natomiat jeśli w sklepie z ubraniami można liczyć na pomoc ekspedientki z zakresu doniesienia innego rozmiaru do przymierzalni to bardzo chętnie korzystam. co do odradzania jednego a zachwalania innego i oddechu na plecach jak jeszcze wybieram ubrania - mówię stanowczo nie.
23 maja 2015, 14:19
nienawidzę! zazwyczaj jednak mówię tylko 'nie, dziękuję', bo wiem, że taką mają pracę
ostatnio miałam tak w superpharm-stoję i wybieram odżywkę do włosów (a dodam, że włosy to mój największy atut i nie mam z nimi żadnego problemu, więc wybierając odżywkę kieruję się tylko ceną i tym, żeby ułatwiała rozczesywanie włosów :D ). No więc stoję i czaję promocje (trwało to 10s) podchodzi do mnie ekspedientka i pyta czy może pomóc, ja na to, że nie dziękuję, a ona się oburzyła i mowi do mnie 'ale proszę tak nie mówić! ja jestem ekspertką od włosów!', ja w dalszym ciągu-chociaż byłam w szoku-mówię, że nie, dziękuję i wracam do czytania etykiety. A ta dziewczyna nade mną 'ale jakiej pani szuka, co się dzieje z włosami'. No nie wytrzymałam i wyszłam