- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
7 czerwca 2011, 17:37
7 czerwca 2011, 17:48
Kolejne cudowne dziecko literatury czy może raczej następczyni Doroty Masłowskiej, jak swego czasu Martę Syrwid nazwali dziennikarze, na warsztat swej pierwszej powieści wzięła jakże nośny medialnie temat zaburzeń żywienia, ale nazwać „Zaplecze” książką o anoreksji byłoby zbyt dużym uproszczeniem. Anoreksja jest tu bowiem dla pisarki pretekstem do nakreślena przejmującego portretu dziewczyny zupełnie pogubionej, dla której chudość jest sposobem na życie, a wyrzeczenie się jedzenia – kluczem do samoakceptacji. Kluczem do poczucia wyższości nad grubszymi, którym Klara zazdrości i pogardza.
Aż chce się rzec: biedna Klaro, dałaś zapędzić się w kozi róg. Syrwid sięga do genezy problemu dziewczyny, głęboko w czasy jej dzieciństwa. Tłem opowieści o dojrzewaniu do niejedzenia jest nakreślony z nerwem i wrażliwością portret rodziny z blokowiska: z prababcią, z którą nie do końca wiadomo co zrobić, ojcem z janusowym obliczem, który pod maską sympatycznego i uczynnego skrywa rodzinnego tyrana z wiecznymi pretensjami i z matką przejawiającą skłonność do histerii. Uzupełnieniem tej rodziny, niemalże piątym kołem u wozu (co dziewczynie nie omieszkała wypomnieć matka) jest nasza narratorka – samotna, zagubiona, zastraszona, rozdarta między terroryzującym ją ojcem i matką zbyt słabą, aby ją obronić. W tym kontekście wstręt do jedzenia i późniejsza anoreksja jest symbolicznym wyrazem buntu przeciwko pasmu upokorzeń jakich doświadczyła. Dramatyczną walką o ocalenie siebie, próbą wypracowania poczucia bezpieczeństwa, ale i równocześnie wymierzonym z chirurgiczną precyzją aktem autoagresji. Klarę brzydzi brud, a brud to jedzenie, wydęty po nim brzuch, wydzieliny ciała. Chudość jest dla niej tożsama z czystością ciała i duszy, głodzenie się to rodzaj katharsis, a umykające centymetry z obwodu ud – słodkie spełnienie, bo Klara chce być jak manekin – idealnie szczupła, idealnie czysta.
Na pierwszy rzut oku chaotycznie poprowadzona narracja „Zaplecza” przy uważnej lekturze okazuje się konstrukcją nad wyraz przemyślaną i spójną. To kolejny plus akonto Marty Syrwid, która pomimo młodego wieku jest pisarką świadomą swego tworzywa, wykorzystującą wszystkie możliwości, jakie daje słowo. Nie mniej interesujący jest język „Zaplecza”: poetycki, ale i dosadny, pełen trafnych metafor. Syrwid w wywiadzie udzielonym Patrycji Pustkowiak z Dziennika przyznała, że jednym z postawionych sobie celów było stworzenie adekwatnego, nienaukowego języka dla opisu tej choroby. I chyba jej się powiodło. „Zaplecze” jest bowiem powieścią hipnotyczną, drażniącą zmysły, szalenie wciągającą i poruszającą. Nie są to utyskiwania pustej małolaty, powieść dotyka znacznie głębszych problemów, a Marta Syrwid nie boi się zadawać kontrowersyjnych pytań.
Wstrząsająca, odważna, ale i na swój sposób wysublimowana powieść. Po trzykroć warto, a nawet trzeba.
Edytowany przez sunnysunny 7 czerwca 2011, 17:50
7 czerwca 2011, 17:50
7 czerwca 2011, 17:58