- Dołączył: 2010-07-21
- Miasto: Konin
- Liczba postów: 6794
1 czerwca 2011, 20:42
Od 3 dni mój 12 letni bokser nic nie je, nie może chodzić i strasznie dyszy a wodę piję tylko ode mnie z ręki. Wezwałam wizytę domową u weta do niego.(jest duży i nie byłabym w stanie go unieść sama) Ma ostrą niewydolność krążenia. Dostał zastrzyki przeciwbólowe i jeszcze jakieś. Jutro jedziemy zawieźć go na resztę badań ale rokowania są beznadziejne. Boje się , że będę musiała podjąć decyzję o uśpieniu go lub o trzymaniu go przy życiu na siłę/ale nie chcę , żeby strasznie cierpiał z bólu/. Jestem strasznie zdołowana, ponieważ opiekuję się nim przez równą połowę mojego życia i nie wyobrażam sobie jak mogłabym go tak po prostu uśpić. Musiałam się wygadać , bo nie mam z kim o tym porozmawiać. Zwłaszcza , że większość koleżanek nie miała nigdy psa i nie wiedzą co to znaczy przywiązać się do zwierzaka. (A wiem, że by mi powiedziały , że to TYLKO pies :-/ ) Był ktoś z was w takiej sytuacji?
1 czerwca 2011, 20:53
weterynarz usypiał psa w domu żeby go go nie pogryzła kazał zawiązać mi pyszczek bo to owczarek niemiecki był
- Dołączył: 2010-01-30
- Miasto: Słupsk
- Liczba postów: 22630
1 czerwca 2011, 21:03
Bylam..... Co prawda moja psinka miala lat 9 wiec mialam go wiecej niz polowe zycia...... Urodzil sie u mnie w domu, karmilam go butelka z mlekiem....Jak dziecko, spal z maskotkami....
7 lat byl zdrowiutenki, a pozniej lapaly go okrutne padaczki... Walczylismy 2 lata.... Na koniec mial juz agonie... nie kontaktowal, lezal, nie jadl, robil prawie pod siebie, z pyszczka wyciekala mu smierdzaca maz......
Moja mama zaniosla go na rekach do weterynarza..... Poszla z przyjaciolka.... Kiedy wracaly..byly zaplakane i bez Kokolinka... ;[
Nie dalo sie nic zrobic...... Padaczki pod koniec mial co 30 min. Okazalo sie po sekcji ,ze mial niewydolnosc nerek... Byly wielkosci fasoli... ;[
Dodam,ze podczas trwania choroby mialam lekka depresje, nie spalam miesiacami ,bo kazdy chrzakniecie mojego psa powodowalo,ze sztywnialam,ze strachu...kiedy spalam, to tylko z glowa pod poduszka...nie chcialam zostawac sama w domu.

- Dołączył: 2009-01-08
- Miasto: Rzeszów
- Liczba postów: 2133
1 czerwca 2011, 21:14
ja musiałam tez podjąć decyzje bo moj pies miał raka- ostatni tydzien to była porostu masakra. miał raka odbytu wiec nie mógł się załatwić wiec tez i nie jadł i tak strasznie wył i piszczał :( to był doberman
siostra miała boksera i zdiagnozowali u niego padaczke - mogli go leczyc lekami dla ludzi ale to tylko przedluzyło by męczarnie psa.
- Dołączył: 2009-11-03
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 3696
1 czerwca 2011, 21:23
Wybaczcie ale nie czytałam tego co piszecie, za dużo tego :) Po pierwsze rzuciło mi się w oczy zawiązywanie pyszczka? O co chodzi? Jak można? Chyba czegoś nie rozumiem....
Po 2. Skrzydlata... Moja poprzednia Sunia (bokserka) dożyła 10 lat, mieszkam na 4 piętrze i tak ją nosiłam na pole, żeby mogła się załatwić. Gratulacje, że Twoja dożyła 12 :)
Ps. Teraz mam 5-cio letnią Sońkę :)
- Dołączył: 2011-05-06
- Miasto: Bydgoszcz
- Liczba postów: 511
1 czerwca 2011, 21:33
Rozumiem Twój ból i rozterki...Sama bardzo płakałam,gdy do mojego pieszczocha(wabił się Misiu) przyjechał weterynarz by dokonać eutanazji
![]()
.Wiem,że nie jest to łatwa decyzja.Człowiek się miota i nie wie co zrobić.Z jednej strony chce się za wszelką cenę ratować przyjaciela,z drugiej-pragniemy,aby zwierzątko przestało cierpieć...
Jeżeli Twoje finanse Ci na to pozwolą-pójdź z Twoim pupilem do innego weterynarza i poproś go o radę.Jeżeli w jego mniemaniu sytuacja będzie beznadziejna-odwiedź trzeciego.Dopiero wtedy,gdy wszyscy trzej zadecydują zgodnie,że nie ma dla pieska ratunku-podejmij decyzję o eutanazji.Wiem,że będzie Ci bardzo ciężko,ale czasem taka decyzja jest najlepsza...
Bądź dzielna.
Pozdrawiam!
- Dołączył: 2011-03-31
- Miasto: Finlandia
- Liczba postów: 1276
1 czerwca 2011, 21:34
Słoneczko bardzo mi przykro ale to chyba ostatnie jego chwile. To bokser (sama mam) one długo nie żyją. Wiem że boksery to przewspaniałe istoty, idz do weterynarza. Może jeszcze będzie nadzieja, zawsze jest. Trzymaj się. Pamiętaj że za Tęczowym Mostem będzie mu dobrze :)
- Dołączył: 2011-03-31
- Miasto: Finlandia
- Liczba postów: 1276
1 czerwca 2011, 21:36
> oj ja tez zapłaciłam trochę za operację a pies
> musiał zostać uśpiony
nie ma ceny za życie przyjaciela
- Dołączył: 2011-04-29
- Miasto: Bahamy
- Liczba postów: 2074
1 czerwca 2011, 21:43
Byłam w podobnej sytuacji, mam na myśli dylemat - uśpić, nie uśpić :(
Było to jakieś 3 lata temu. Pies wymiotował wszystko co zjadł, utrzymywało się to dość długo. Pojechaliśmy z nim do weterynarza, ten stwierdził, iż pies ma coś w żołądku i że potrzebna operacja, chyba nie muszę mówić ile poszło na to kasy. Pies po niej nie mógł nic prawie jeść był bardzo głody, wręcz rzucał się na to co dostawał do jedzenia, ale nadal wymiotował. Wreszcie tata się zdenerwował i pojechał do innego weterynarza, takiego dziadziusia. Pojechaliśmy tam z zamiarem uśpienia psa ;/ Ale facet kazał nam dać psu kilka kropel jodyny i normalne jedzenie. Psu wszystko minęło jak ręką odjął. Mam go do dziś :) Tylko, że moja psina miała wtedy 7 miesięcy.
Ps. - Wiem co czujesz, ja przechodziłam to podwójnie najpierw musiałam uśpić psa, a zaraz potem problemy ze szczeniakiem :(
Współczuje, ale ja na twoim miejscu bym psa uśpiła.
1 czerwca 2011, 21:46
Nasz 1 piesek byl z nami od malego, dostał buleriozy, nie podjelysmy decyzji o uspieniu i umieral przy nas... to, jak cierpial sprawilo ze zalowałysmy ze mu nie pomogłyśmy:( Nie byłyśmy po prostu w stanie go uspic po tym jak uspilysmy potrąconego kotka przez samochod ( mial 4 miesiace i calkowicie złamany kręgosłup:(). Jak usypiałysmy kota to wyszłyśm na totalne psychiczki, musieli nas odrywac od lezaka, tak piszczałyśmy;p . Piesek za to męczył się jakieś 4-5 dni, przy czym kiedy psotanowilysmy ze na chwilę się przespimy ( a nie spalysmy przez te dni praktycznie wogole) w tym momencie odszedł:( Przez tydzien nie moglysmy dojsc do siebie, mialysmy wtedy 17 lat, piesio mial 11 i chodzil za nami krok w krok. Nie kladl sie spac zanim my się nie polozylysmy, a jak wracalysmy ze szkoly to juz na kilometr potrafil nas wyczuc. Rozumiemy twoje przywiazanie do psiaka i oby wyzdrowial!.
- Dołączył: 2007-10-20
- Miasto: Uk
- Liczba postów: 2924
1 czerwca 2011, 21:57
> Wybaczcie ale nie czytałam tego co piszecie, za
> dużo tego :) Po pierwsze rzuciło mi się w oczy
> zawiązywanie pyszczka? O co chodzi? Jak można?
> Chyba czegoś nie rozumiem....
Jak byś przeczytała to byś wiedziała o co chodzi!