Temat: Toksyczni rodzice

Hej, czy ktoś z was miał może kiedyś problem z toksycznością u rodziców? Jak sobie z nim poradziliście?

Mam 20 lat, zaraz 21, ciągle mieszkam z nimi, studiuje dziennie i ciężko byłoby zarobić na własne utrzymanie i zdać. Zazwyczaj na próbę rozmowy na tematy gdzie mamy odmienne zdania czy poglądy, reagują krzykiem albo groźbami, że jak się nie podoba to mogę wyjść. Najczęściej jest problem o moje wyjazdy z chłopakiem (dodam że było ich w sumie 2). O spaniu u mnie, mowy nie ma, ale nawet jakbyśmy mieli mieć gdzieś na wakacjach pokój razem to już jest wręcz niewyobrażalne. Jestem bardzo nieasertywną osobą jeśli o nich idzie, ciężko mi też kłamać, ale chciałabym móc podejmować własne decyzje odnośnie takich prywatnych spraw. Dodam, że z chłopakiem jesteśmy już prawie 3 lata. Jak sądzicie, czy to ze mną jest coś nie tak? Pomoże rozmowa? A może jest tylko opcja wyprowadzki?

rodzice nie muszą się zgadzać aby u nich w domu ktoś nocował - to ich dom. Co do reszty - No tak, są toksyczni. Jednak dopóki ja byłam na utrzymaniu rodziców to również musiałam się podporządkować- i to że miałam 18 lat nic nie zmieniło. Więc ja  to zmieniłam sama, wyjechałam na studia, poszłam do pracy, od rodziców nie wzięłam nigdy choćby 50 zł. Choc juz zupełnie nie ingerowali w moje życie, wybory i decyzje, to przez pewien czas obowiązywała nadal zasada że u nich w domu są zasady jakie są, ale później odpuścili, gdzieś jak miałam 25 lat, mogłam już nocować u nich z chłopkiem. Nie masz wyjścia innego niż odciąć się finansowo. Tysiące studentów prcuje i studiuje, nie wiem niby jak przy dzisiejszym poziomie studiów praca miałaby ci przeszkodzi  w zdaniu, jeśli to nie medycyna albo prawo to nie ma się co zasłaniać że nie możesz pracować. Ludzie mając prace i rodzinę robią studia/kursy/itp. 

Pasek wagi

mysle ze wyprowadzka i wspolne dorobienie na utrzymanie sie jest najlepszym rozwiazaniem. Rodzice nie umieja pogodzic sie z faktem ze maja dorosla corke, na to lekarstwem jest usamodzielnienie sie.  Mozesz sprobowac rozmowy na spokojnie z ta " latwiejsza" strona, ustalic wspolnie jakies zasady, moze jest jakis jeszcze powod niecheci, moze maja jakies zastrzezenia do tego konkretnego chlopaka a nie do calosci faktu ze wchodzisz w zwiazek. 

ja przeniosłam się z dziennych za zaoczne i podjęłam pracę, kiedy zamarzyła mi się dorosłość 

Moi rodzice nigdy nie podnosili na mnie głosu, nigdy nie urządzali scen i awantur, natomiast pochodzę z rodziny bardzo wierzącej, do tego z małej miejscowości, w której wszyscy wszystkich znają i plotkują. Dla mojej mamy możliwość, że będę nocować u chłopaka, albo on u mnie była nie do pomyślenia, dlatego ja nigdy nawet z taką propozycją nie wyszłam. Nie mieszkaliśmy też razem przed ślubem. Natomiast mój obecny mąż w weekendy nocował u mnie w akademiku, natomiast gdy gdzieś wyjeżdżaliśmy we dwoje, ściemniałam, że jedziemy większą paczką. Nikt nie wnikał, z kim będę tam spała, ale rodzice raczej sądzili, że z koleżanką. Może temat wyjazdów rozwiąż w ten sposób dla świętego spokoju. 

z szacunku dla zasad mojej mamy, nie nocowalam z zadnym facetem pod jej dachem, nawet jak przyjezdzalam z daleka na krotkie odwiedziny bedac po 30stce

Tylko szybkosie wyprowadzilam z domu i zaczelam dorabiac.

Mieszkalam w akademiku, pozniej dzielilam pokoj w mieszkaniu srudenckim

dla mnie to oczywiste albo zarabiasz na swoje utrzymanie albo dostosowujesz sie do zasad w domu rodzicow

Z chlopakiem nie stac Cie na wynajecie malego mieszkania? Tez na utrzymaniu rodzicow? To widocznie za szybko na zabawe w dom.


dla mnie takie wnikanie rodziców w życie osoby w tym wieku nie jest normalne. I nie akceptuję stwierdzenia "ich dom, ich zasady". Jak się człowiek decyduje na dziecko to od samego początku z mojego punktu widzenia dom jest wspólny, jest "nasz", nie "ich". W takim domu się wychowałam i taki dom był bezpiecznym, dobrym miejscem.

Pewnie niestety w wieku przypadkach wyprowadzka i usamodzielnienia się będzie najlepszym rozwiązaniem. Rodzice nadal mają obowiązek utrzymywania Cię do końca studiów, więc to też nie jest tak że jak się wyprowadzisz w wieku 20 lat będziesz zdana sama na siebie w momencie gdy jeszcze się uczysz:)

sacria napisał(a):

dla mnie takie wnikanie rodziców w życie osoby w tym wieku nie jest normalne. I nie akceptuję stwierdzenia "ich dom, ich zasady". Jak się człowiek decyduje na dziecko to od samego początku z mojego punktu widzenia dom jest wspólny, jest "nasz", nie "ich". W takim domu się wychowałam i taki dom był bezpiecznym, dobrym miejscem.

Pewnie niestety w wieku przypadkach wyprowadzka i usamodzielnienia się będzie najlepszym rozwiązaniem. Rodzice nadal mają obowiązek utrzymywania Cię do końca studiów, więc to też nie jest tak że jak się wyprowadzisz w wieku 20 lat będziesz zdana sama na siebie w momencie gdy jeszcze się uczysz:)

Dokładnie tak. Ja również miałam to szczęście - rodzice zawsze mi powtarzali, i wciąż powtarzają, że to nasz dom rodzinny. Nie uważam, żeby sytuacja autorki była normalna, a jej rodzice mieli prawo tak ją traktować. 

sacria napisał(a):

dla mnie takie wnikanie rodziców w życie osoby w tym wieku nie jest normalne. I nie akceptuję stwierdzenia "ich dom, ich zasady". Jak się człowiek decyduje na dziecko to od samego początku z mojego punktu widzenia dom jest wspólny, jest "nasz", nie "ich". W takim domu się wychowałam i taki dom był bezpiecznym, dobrym miejscem.

Pewnie niestety w wieku przypadkach wyprowadzka i usamodzielnienia się będzie najlepszym rozwiązaniem. Rodzice nadal mają obowiązek utrzymywania Cię do końca studiów, więc to też nie jest tak że jak się wyprowadzisz w wieku 20 lat będziesz zdana sama na siebie w momencie gdy jeszcze się uczysz:)

owszem rodzice muszą ją utrzymywać, ale jeśli wystąpi o alimenty to kokosów nie zobaczy, a dlatego że ma gdzie mieszkać i na warunki do nauki i życia, a że jej to nie odpowiada to jej sprawa , dostanie z 500 zł i nara , resztę będzie musiała zarobić sobie sama na swoje "dorosłe życie"  , a i jeszcze mając te alimenty będzie musiała przyzwoicie się uczyć , bo jak nie to będzie podstawa do uchylenia tych alimentów 

Poza tym jej chłopak to nie jest ktoś bliski rodzinie i rodzice wcale nie muszą zgadzać się na jego nocowanie co jest zupełnie naturalne . Rodzice mają zupełną rację , to jest ich dom i oni decydują kto w nim spi , mieszka itd. A jak dziewczyna chce to niech pójdzie do pracy i zarobi na swój dom, do którego może zapraszać na noc kogo tylko chce. 

Dziwnie to pojmujesz, ona mieszkając z rodzicami musi stosować się do zasad współżycia spol. , nie mieszka sama w tym domu i nie może sobie od tak sprowadzac do niego na noc kogo chce i kiedy chce, bo innym domownikom może być z tym niezrecznie, niekomfortowo itd. Przykro mi, ale na razie to wychodzi po prostu samolubstwo i infantylność autorki. Stoi jak mała dziewczynka i tupie noga że ona chce i koniec, a resztę na w d...

Jak jej inne pomysły są równie durne jak nocowanie obcego chłopa w rodzinnym domu to coz .... 

Jesli faktycznie jej rodzice źle ja traktują to niestety rodzicow nie zmieni, więc zamiast biadolić i marzyć o dorosłości niech sama stanie się dorosla. Tak chce z tym chłopakiem nocowac to są studia zaoczne i jest praca, można cos wynająć i zamieszkać razem, samodzielnie się utrzymywać i nikomu z niczego się nie tłumaczyć. 


EgyptianCat napisał(a):

sacria napisał(a):

dla mnie takie wnikanie rodziców w życie osoby w tym wieku nie jest normalne. I nie akceptuję stwierdzenia "ich dom, ich zasady". Jak się człowiek decyduje na dziecko to od samego początku z mojego punktu widzenia dom jest wspólny, jest "nasz", nie "ich". W takim domu się wychowałam i taki dom był bezpiecznym, dobrym miejscem.

Pewnie niestety w wieku przypadkach wyprowadzka i usamodzielnienia się będzie najlepszym rozwiązaniem. Rodzice nadal mają obowiązek utrzymywania Cię do końca studiów, więc to też nie jest tak że jak się wyprowadzisz w wieku 20 lat będziesz zdana sama na siebie w momencie gdy jeszcze się uczysz:)

Dokładnie tak. Ja również miałam to szczęście - rodzice zawsze mi powtarzali, i wciąż powtarzają, że to nasz dom rodzinny. Nie uważam, żeby sytuacja autorki była normalna, a jej rodzice mieli prawo tak ją traktować. 

też się zgadzam. Mój ojciec miał takie dyktatorskie zapędy i skończyły się po prostu ograniczeniem naszych kontaktów do minimum. 

Ja bardzo bym nie chciała, żeby kiedyś moje dziecko unikało domu rodzinnego przez różnice poglądów, ale może dla kogoś kurczowe trzymanie się swoich zasad faktycznie jest ważniejsze, niż relacje z własnym dorosłym dzieckiem. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.